Menu
Gildia Pióra na Patronite

Ślepota piękna (2)

Kasik

Kasik

Lew był roztrzęsiony tą wizytą. Wiedział, co wiedźma jest w stanie zrobić, w końcu spędził z nią jakiś czas. Zginiesz od własnej broni. Nie wiedział, co to może znaczyć. Jednak na jakiś czas zaprzestał szukania pięknych kobiet. Ulgę znajdował w tych, które były w jego zamku.

Jednak miesiące mijały i nie miał żadnej wieści od czarownicy. Potrzebował czegoś nowego, nowej piękności, ponieważ te, które miał w zamku, już go znudziły. Dlatego zaczął szukać.
I znalazł. Była piękna. Piękniejsza od tych wszystkich kobiet, które płakały w jego pokojach. Wiedział, że musi ją mieć, zdobyć. Jeszcze nigdy kogoś takiego nie widział. Gdy go zobaczyła, uśmiechnęła się, a uśmiech ten był piękny – gdyby można było, patrzyłoby się na niego bez przerwy.
Zdobył ją i zaprowadził do zamku. Ciągle na nią patrzył, był nią zachwycony. Wiedział, że zamek się jej spodobał.
W ubraniu była piękna, ale bez – jeszcze piękniejsza.
Jeszcze nikt nigdy go tak nie zachwycił. Trwało to długo; zapomniał nawet o tych wszystkich kobietach, które cierpiały w jego pokojach, przestał słyszeć ich krzyki, nie obchodziły go, liczyła się tylko jedna osoba, jedna kobieta. Była taka piękna. Przy niej zapominał o wszystkim. Nawet o ostrzeżeniu czarownicy sprzed paru miesięcy. Nie wiedział, że to właśnie był błąd.
Pewnego dnia, przez krótką chwilę, zauważył coś, co mu się nie spodobało. Ta piękna kobieta, jakby zaczęła brzydnąć. Myśl ta była jednak przelotna, krótkotrwała, szybko o niej zapomniał. Być może mu się tylko wydawało. Jej uśmiech od razu rozwiał wszelkie wątpliwości. Coś tak pięknego nie mogło mieć w sobie choćby krztyny brzydoty.
To właśnie jej uśmiech najbardziej mu się podobał. Był taki kobiecy i dziewczęcy zarazem. Nigdy takiego nie widział. Mógł się w niego wpatrywać godzinami. Kazał nawet najlepszemu malarzowi go namalować, ale wynik nie był tak zadowalający, jakby chciał, dlatego kazał zniszczyć tę pracę.
Każdy dzień z nią był cudowny. Nigdy nie sądził, że będzie tak bardzo zachwycony jedną tylko kobietą. Ale z nią żadna inna nie mogła się równać. Nawet w nocy.
Wszystkie jego niewolnice wiedziały, że coś było inaczej niż zwykle. Nie przychodził do nich, co było dziwne, bo nawet wtedy, kiedy przyprowadzał do zamku swoją kolejną ofiarę, i tak w końcu do nich przychodził. A teraz zdawał się o nich zapomnieć. Pomyślałyby, że umarł, gdyby nie te jęki w nocy. To było dziwne, ale nie przejmowały się tym. W końcu ich nie wykorzystywał, co w ostatnich miesiącach było zwielokrotnione, jakby się bał czego nowego. Ale znalazł sobie nową ofiarę i dał im spokój. Chciały, aby trwało to jak najdłużej.
Lew również tego chciał. Żeby tak było już zawsze. Nie chciał, żeby coś się zmieniało. Tak już mogło być, niczego więcej nie potrzebował.
Jednak wszystko się skończyło. Dzień po tym, jak w jednej przelotnej myśli, zauważył, że jego piękność, jakby zbrzydła, obudził się… ślepy. Nie wiedział, co się dzieje. Zamykał i otwierał oczy, myśląc, że to chwilowe. Ale jego oczy nie miały wcześniejszego koloru. Były białe.
Zaczął krzyczeć, rzucać się po pokoju. Chciał zrozumieć, co się stało, dlaczego nagle oślepł. I wtedy usłyszał odgłos otwieranych drzwi. Odwrócił się w ich stronę i kręcił głową, jakby to miało pomóc mu cokolwiek zobaczyć.
Poczuł, jak ktoś delikatnie kładzie dłoń na jego grzywie. Wiedział, kto to był. Jego piękność. Uspokoił się trochę. Ale wtedy stało się coś, co przeraziło go jeszcze bardziej. Usłyszał głos, o którym zupełnie zapomniał. Który ostatni raz słyszał wiele miesięcy temu.
- I widzisz, chłopcze, tak kończy się piękno.
To była czarownica. Zerwał się i uciekł na drugi koniec pokoju. Chciał być jak najdalej od niej. Bał się jej. Jednak ona znów do niego podeszła.
- Ostrzegałam cię, Lwie. Ostrzegałam, mówiąc, że zginiesz od własnej broni – mówiła to gładząc jego grzywę. – Twoja ślepota to dopiero początek. Tak naprawdę cały czas byłeś ślepy. Zamroczyło cię piękno i nie widziałeś nic poza nim. I wykorzystywałeś to. W twoim świecie nie było miejsca dla brzydoty, dlatego, gdy twoje ofiary zaczynały coś zauważać, ty je zamykałeś i sprawiałeś, że przestawały widzieć. Lepiej nie widzieć nic, prawda, Lwie? A czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo cierpiały? Myślę, że byłeś zbyt zapatrzony w piękno, by zwracać na to uwagę, ale nie martw się, chłopcze, nadszedł czas, żebyś to usłyszał i zrozumiał.
I wtedy jej dłoń zacisnęła się na jego grzywie i pociągnęła, wyrywając garść sierści. Nagle zaczął słyszeć krzyki i płacze kobiet. Ale to było jakby w jego głowie. I on zaczął krzyczeć, zasłaniając sobie uszy, bo nie mógł znieść tego hałasu, zdawało się, że zaraz rozerwie mu głowę. Nie mógł dłużej tego znieść, błagał, żeby to się skończyło.
I równie nagle jak się zaczęło, wszystko ucichło. A czarownica znowu gładziła jego grzywę.
- Odszedłeś od wszystkiego, co choć trochę miało w sobie brzydotę albo było pospolite. Ty szukałeś czegoś wyjątkowego, chciałeś otaczać się pięknymi ludźmi. Nie wiedziałeś, że sam kiedyś byłeś omijany przez ludzi. Że to oni brzydzili się do ciebie podejść. Stałeś się jednym z nich. Brałeś tylko to, co piękne. Chłopcze, oślepłeś tak dawno temu, a dopiero teraz zacząłeś się tym martwić. Czas otworzyć oczy.
I kolejna garść sierści została wyrwana. Lew spodziewał się kolejnego krzyku, już zasłaniał uszy, ale tym razem to było coś innego. Zaczął widzieć. Ale nie pokój, nie czarownicę. Widział wiele strasznych rzeczy: ludzi mordowanych podczas wojen, umierających z głodu, zniekształconych przez różne choroby. Widział brzydotę. A na końcu zobaczył pewnego bardzo brzydkiego chłopaka, którego wszyscy omijali. Myśl sama nasunęła mu się do głowy: to był on. Nie mógł uwierzyć, że to było kiedyś jego życie.
Wszystko nagle zniknęło i znów rozpościerała się przed nim ciemność.
- Nigdy nie należy ufać temu, co piękne, bo to ono skrywa największą brzydotę. I ty właśnie tym byłeś, Lwie. Choć wszyscy uważali cię za coś pięknego, ty skrywałeś w sobie największą brzydotę. Byłeś zaślepiony. Sprawiłeś, że wiele niewinnych kobiet cierpiało. Ale to koniec, chłopcze. Właśnie zginąłeś od własnej broni. Żegnaj, Lwie.
I dłoń ponownie zacisnęła się i wyrwała sierść. Ale tym razem Lew ani nic nie zobaczył, ani nie usłyszał. Opadł tylko na podłogę bezsilny. Nie zauważył nawet, że zaczął płakać.
Drzwi nagle zamknęły się, ale on nie zwracał na to uwagi. Miał już wszystkiego dość.
Ale to nie był jeszcze koniec. Był w zamku sam. Wszystkie kobiety uciekły, czarownica im pomogła. W tym powinna być tylko jedna ofiara.
Czarownica, gdy wyszła, odwróciła się jeszcze, by zobaczyć, jak zamek niszczeje. Nie był już tak zachwycający jak wcześniej. Teraz zostały po nim jedynie ruiny. A wśród nich leżał chłopak, wyjątkowo brzydki, od którego wszyscy trzymali się z daleka, jakby był nosicielem jakiejś groźnej choroby. Zaklęcie mogło go zmienić w Lwa, ale w środku ciągle nosił w sobie brzydotę, której nie da się pozbyć. To jest taki prywatny potwór, którego nie można unieszkodliwić, ale jedynie oswoić. Czasami to on zwycięża i sprawia, że człowiek staje się ślepy na wszystko. Dlatego trzeba przemyśleć to, czego się pragnie, bo potwór tylko czeka na pomyłkę i cieszy się z każdej nieprzemyślanej prośby.
Czarownica odwróciła się, by wrócić do swojej jaskini. To była również nauczka dla niej. Lew pokazał jej, że lepiej żyć marzeniami, niż spełniać je, a tym samym niszczyć życie wielu innym osobom. W końcu wszystko się zmienia, ale człowiek jest zbyt niecierpliwy, by na to czekać i wtedy ofiarami są niewinni ludzie.

32 790 wyświetleń
337 tekstów
63 obserwujących
  • Kasik

    1 March 2013, 02:04

    Cieszę się, że mimo błędów opowiadanie się podoba i, przede wszystkim, trafia :)
    Pozdrawiam

  • Albert Jarus

    28 February 2013, 21:56

    Chyba Beata oddała wszystko co chciałem napisać...
    Pierwsza zatrważająco wciąga, druga bardziej "poprawna". Podoba mi się :)

  • Gaia

    28 February 2013, 19:15

    Przeczytałam obie części. I przyznam szczerze, że pierwsza była bardziej wciągająca. Co do treści opowiadania powiem tak: ciekawy pomysł, ciekawa fabuła i puenta, mimo bajecznej scenerii, jakże życiowa i prawdziwa. Co do formy trochę tekst się przeciąga i parę literówek psuje nieco efekt. Ogółem wrażenie dobre, ale mogłoby być jeszcze lepiej. Bo sądząc po stylu stać Cię na wysokie loty :)
    Precyzyjnie artykułujesz emocje, czym trafiasz prosto w serducho. Więc... powodzenia i do następnego razu. :)