Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zaćmienie serca - cz.XVIII

loveforever

Ku drodze zapomnienia
Kolejne popołudnie z paczką. Usiedliśmy na konarach drzew w lesie, do którego mało kto przychodzi i rozmawiamy. Koło mnie siada jeden z chłopaków. Uśmiecha się do mnie i zaczyna rozmowę.
- Co tam? – pyta Emil.
- Jakoś żyję, w sumie jest okej – powiedziałam. – A u Ciebie jak?
- Też nienajgorzej, ale mam problemy z nauką.
- Z czego? Mogłabym Ci pomóc, jeżeli chcesz – zaoferowałam się.
- Matma, jak zwykle – mówiąc to, uśmiechał się. No cóż, nie on jeden ma z tym problemy.
- Jasne, spoko. To kiedy? – zapytałam.
- Hm… jutro mogłabyś? Tak o szesnastej?
- Bez problemu – powiedziałam. – U Ciebie, czy u mnie?
- Może u mnie?
- Okej.
- Ej, a wy co? – Kinga najwyraźniej chciała popsuć mi każdy w miarę spokojny moment.
- My? Nic, umawialiśmy się na wspólne kucie – wytłumaczył nas.
- Ta, jasne… - rzekła Kin.
- Myśl sobie co chcesz – tym razem ja próbowałam ratować sytuację.
- Możesz pogadać? – zapytała mnie.
- Jasne, wal.
- Może… nie tutaj. Pójdziemy gdzieś?
- Skoro chcesz… Dobra, mów o co chodzi – powiedziałam jej.
- Wiesz… nie psuj tego.
- Czego mam nie psuć? – pytałam, nie do końca świadoma o czym do mnie mówi.
- Zobaczysz.
- Okej… Nie do końca rozumiem o czym mówisz, ale to chyba oznaczało, że niebawem sama się przekonam.

DZIEŃ NASTĘPNY. POPOŁUDNIE.
Wróciłam ze szkoły, potem zjadłam obiad i poszłam się ogarnąć. Jak obiecałam miałam iść pomóc Emilowi w matmie. Do Emila daleko nie miałam, droga ze słuchawkami w uszach zajęła mi jakieś dziesięć może piętnaście minut. Emil stał już przed domem, czekając na mnie. Podszedł do mnie i przytulił, poczym zaprosił do środka. Zdjęłam buty i podążyłam za nim.
- Ładny dom – powiedziałam, kiedy doszliśmy do jego pokoju.
- Cóż… dziękuję – odrzekł.
- To jak, matma?
- A tak, jasne. Tylko znajdę – powiedział, poczym szukać książki i zeszytu w szafce.
- Gdzieś podział tę książkę? – zapytałam żartobliwie.
- A Ty wiesz, że nie wiem gdzie ją wepchnąłem? Chyba będziemy musieli przełożyć to na kiedy indziej…
- Nie, wzięłam swoją – powiedziałam, uśmiechając się.
- W takim razie… w porządku.
- Więc… czego nie kapujesz?
- Chyba dwóch ostatnich tematów – powiedział niepewnie.
- Dobra, już Ci tłumaczę.
Rozłożyliśmy potrzebne rzeczy na podłodze i zaczęłam mu tłumaczyć co i jak. Była to geometria. Musiał więc bacznie mnie obserwować. Kiedy ja skończyłam rysować, on musiał powtórzyć dokładnie to samo. W pewnym momencie się zamotał, więc chwyciłam razem z nim cyrklem i pokazałam mu raz jeszcze co i jak. Na skutek tego przez chwilę trzymaliśmy się za ręce.
- Co Ty robisz? – zapytał.
- No jak, co robię? Pokazuję Ci, co masz robić. Umiesz to powtórzyć?
- Nie bardzo – powiedział.
- Okej, to pokaże Ci to jeszcze raz.
- Teraz dasz radę? – ponowiłam próbę.
- Chyba tak – powiedział i wziął się do rysowania.
- Przecież Ty to umiesz! – oskarżyłam go.
- Przepraszam – powiedział. Potem wziął moją twarz w dłonie i zaczął przybliżać swoje usta do moich. Jakiś czas przedłużał tą chwilę. Nie wiem czy czekał na to, aż mu się wyrwę, czy może czy się na niego rzucę. Nie zrobiłam jednak ani tego. W sumie to nie wiedziałam czy chcę odwzajemnić ten pocałunek. Coś, gdzieś tam głęboko we mnie wcisnęło mi przycisk „Oskar”. Ale pomyślałam sobie, że skoro mnie zostawił, pewnie sam jest teraz szczęśliwy. Może jest z kimś i jest szczęśliwy? Kto wie? A może właśnie on chciał mojego szczęścia. Przecież minęły już prawie trzy lata. Powinnam była zacząć żyć od nowa. Z kim chcę. Pomyślałam więc sobie, że mogę być szczęśliwa. Kiedy usta Emila były może dwa milimetry od moich przybliżyłam się do niego. Po chwili całowaliśmy się.

9858 wyświetleń
121 tekstów
2 obserwujących