Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zimowa Historia

bloodymarggy

Kiedy weszła do owej kawiarni, w której się umówili , Dorian siedział już na miejscu. Wyluzowany, jak zwykle zabójczo przystojny i pewny siebie. Zamówił grzane wino i popijał trunek w spokoju. Kiedy tylko ją przyuważył uśmiechnął się zawadiacko i odłożył kieliszek. Maddie nieśmiało zbliżyła się do owego, felernego stolika, który przez najbliższe dwie godziny będzie musiała z nim dzielić i zajęła miejsce naprzeciw swojego nowego korepetytora.

-Tak więc, mała, z czym masz problem?
Drgnęła nerwowo i cicho odpowiedziała :
-Cały materiał z pierwszego semestru. Prawa dynamiki, ruchy: jednostajny, opóźniony i przyspieszony, no i coś tam z falami.
Uśmiechnął się.
-Banał. No ale dobrze, czego nie robi się dla piątki z fizyki u Cubbinsa. Pokaż swoje notatki.
Wyciągnęła więc zeszyt oraz wszystkie luźne kartki, które zapełniały jej zapiski, obliczenia i różne takie rzeczy. Chłopak ledwie rzucił na nie okiem, kiedy zabrał się za tłumaczenie wszelakich praw oraz sposobu jak wykonywać poszczególne obliczenia oraz w jakiej kolejności należy to robić. Potem wybrał z podręcznika parę zadań i kazał Maddie je wykonać. Oczywiście, nie obyło się bez błędów, które jej wytknął i podkreślił ich banalność...
Tak mijały kolejne dni. Co tydzień Madeleine i Dorian spotykali się w tej samej kawiarni na korepetycjach z fizyki. Po jakimś czasie Maddie zaczęła udzielać starszemu o dwa lata korepetytorowi pomocy z niemieckiego. Jak ona nie rozumiała fizyki tak Dorian nie pojmował niemieckiego. Nie wiedząc kiedy zaczęła łączyć ich jakaś dziwna zażyłość. Chłopak pokazywał jej uroki nocnego życia, rudowłosa zaś zachęcała go do czytania książek. Razem chodzili na imprezy, koncerty, nawet na kolacje – jednak mimo iż dziewczyna zaczynała coś do niego czuć on nadal był zimny jak skała i niedostępny dla wszystkich. Jedyne czego nie odmawiał to alkohol, seks z dobrymi kobietami i ... zabawa. Jednak każdy zauważał, że zaczyna się zmieniać. Jego znajomych to dziwiło, zaś nauczycieli i innych uczniów cieszyło, bo być może skończył się okres Doriana Reysa, postrachu Liceum nr 112.
Często przychodził do niej na przerwach, wychodził z nią po szkole, a że była zima i śnieg okrył grubym płaszczem każdy, nawet najmniejszy kawalątek ziemi, raczej spędzali czas w kawiarniach, czy też pubach. Przekonał Madeleine, ze alkohol to wcale nie jest nic złego, więc nie raz wróciła do domu chwiejnym krokiem. Sprawił, ze dziewczyna pozbyła się tego przysłowiowego kołka z du... znaczy tyłka i wrzuciła na luz. Byli dla siebie wsparciem i dobrym ( bądź niekoniecznie dobrym,jak to w przypadku Doriana zwykle bywało) przykładem.
To był jeden z tych wieczorów, kiedy siedzieli u niej w pokoju, popijając dla odmiany gorącą herbatę i śmiejąc się z pseudo inteligencji innych. W tle leciała cicha muzyka, którą oboje lubili. Madeleine trzymała w dłoni aparat i uchwycała co ciekawsze miny przyjaciela. Tak, obecnie mogła go nazywać przyjacielem.
Zbliżały się święta i wigilia, które postanowili spędzić razem. Ich rodzice mieli przecież ciekawsze rzeczy do robienia, aniżeli spędzanie, a właściwie obchodzenie świąt z rodziną. W końcu czekają interesy, bankiety, delegacje...

- Myślisz, że kiedyś się zakochasz? - spytała Maddie po chwili ciszy.
- Nie wiem, little M. To chyba nie dla mnie. Te wszystkie czcze czułości, ograniczenia i poczucie zazdrości... Nie, ja się na to nie pisze.
Czemu? - oparła głowę na jego ramieniu – Przecież to tylko kwestia czasu, kiedy...
Nie poruszali już więcej tego tematu. Ani tamtego wieczoru, ani już nigdy. Dni mijały, śnieg ani myślał topnieć, a Maddie z każdą chwilą była coraz pewniejsza swojego uczucia do przyjaciela. To była miłość. Nawet nie zauważyła kiedy przyszła, zapukała do drzwi jej serca, a ona jej otworzyła. Chciała mu powiedzieć na imprezie sylwestrowej. To byłoby takie romantyczne, w świetle fajerwerków, z szampanem w dłoni, oni rozmawiają, a on zdradza jej, ze czuł dokładnie to samo... Nie mogła się doczekać tego dnia, a raczej nocy i północy...
Przyjechał po nią punktualnie o ósmej, wręczył różę i wziął pod rękę, pomagając iść w tych niebotycznie wysokich szpilkach. Obejmował, szeptał jej żarciki i komplementy do ucha, a ona zdawała się nic nie dostrzegać, cały świat stanął w miejscu bo on był przy jej boku.
W końcu nadeszła upragniona północ, stali tak jak sobie wymarzyła z kieliszkiem szampana w ręku, obserwując fajerwerki. Równocześnie powiedzieli:
-Musze ci coś powiedzieć.
-Mów – zachęciła go Maddie, nie zważając na protesty, które tak naprawdę były...
Poczuła dotyk jego ust na swoich i myślała, że on czuje to samo do niej, kiedy oderwał się od niej i usłyszała szydercze śmiechy jego koleżków.
-Fajnie było, mała- powiedział – Wygrałem dzięki tobie 200 dolców, ale to tyle. Nie to że cie nie lubię, no bo chyba nawet lubię, ale... Ty nie pasujesz do mojego świata, a ja do twojego. Pa, little M.
I odszedł, podchodząc do czarnowłosej niuni, ubranej w lateksową, różowa sukienkę. A gdy złożył pocałunek na jej szyi i dotknął jej pośladków naiwna, mała Maddie czułą jak serce pęka jej na pół. Po miesiącu jej rodzice musieli przenieść się do Niemiec, do nowo otwartej filii firmy, w której oboje pracowali, a ich córka chcąc, czy nie ( chociaż bardziej chcąc) zostawiła pełen życia Nowy York wyprowadzając się do równie tętniącego życiem Berlina. A Doriana więcej w życiu nie widziała. Chociaż ból, który wywoływała pustka, wypełniająca miejsce przeznaczone na serce został na długi okres czasu.

Wraz z tamtym sylwestrem dawna i wesoła Maddie umarła, a jej miejsce zajęła oschła, zimna i egoistyczna Madeleine, klon jej byłej, naiwnej miłości z która od wielu, wielu lat dziewczyna nie ma już nic wspólnego...

26 wyświetleń
1 tekst
0 obserwujących
  • LittleLotta

    23 November 2010, 20:12

    bardzo fajne i przyjemne opowiadanie, choć zaplątało się kilka błędów, których nie chce mi się wymieniać, bo były drobnostkami (niektóre wyrazy nie pasowały, ale to nic) ;)
    widzę, że komuś spodobał się tak jak i mi film "Dorian Gray", choć tu zamiast Emily jest Madeleine i trochę inny jest koniec historii i ogólny jej zarys :) Poza tym Emily wyjechała z Londynu (chyba Londyn, ale nie jestem pewna) do Ameryki, a tu raczej na odwrót jest zmiana kontynentów.
    Ogólna refleksja? Przyjemnie się czytało i ciekawe, choć na koniec nieco smutne