Jezusy na krzyżu na jakiejś nadmorskiej przystani. Starej, zatęchłej, niszczejącej. No i zło, ukryte tam w zdechłych magazynach, patrzące na mnie swoimi oknami. Mieszkałem w jakiejś małej, brudnej kawalerce. Spałem z psem. Oboje niespokojnie budziliśmy się co jakiś czas. Złe stało za drzwiami. Czuliśmy, że chce wejść i wyrządzić nam krzywdę. Chwyciłem naszykowany trzonek od siekiery, by w razie konieczności móc się bronić, ale w duchu liczyłem na Vita. On, niespokojny, roztrzęsiony spojrzał mi w oczy i poczułem, że pokłada nadzieje we mnie. Zrozumiałem, tylko razem mamy jakieś szanse. Gdy złe dostrzegło, że mamy się na baczności, odeszło. Pilnowaliśmy siebie wzajemnie aż do świtu.
Pracowałem na tej opuszczonej przystani razem z jakimś mężczyzną. Siedzieliśmy w jakichś boksach, coś jakby w kasach bankowych. Lecz nikt tam nie przychodził. Panował tam straszny nieporządek. Syf. Wkurzał mnie ten brud. Zacząłem sprzątać, lecz to nic nie pomagało. Postanowiłem nawet zmienić swój boks. Były trzy więc jeden był wolny. Przeniosłem się do tego z oknem. Tam też nie potrafiłem ogarnąć nieładu, a okno, które wychodziło na tę zatęchłą, odrażającą przystań przyprawiało mnie o mdłości. Nie mogłem znieść tego widoku. Wróciłem do swojego pierwszego pomieszczenia, które mieściło się blisko kotłowni. Tam czułem się nieco lepiej.
Przed budynkiem, w którym pracowałem były tylko te stare magazyny i wysoki mur oddzielający nas od brudnego morza. Czułem obrzydzenie do tego całego miejsca. Zastanawiało mnie dlaczego jest takie zapuszczone.
Pewnego dnia postanowiłem zejść na plażę. Mur wybudowany był w morzu więc aby obejrzeć go dokładnie z drugiej strony wszedłem na wodę i lewitując stanąłem naprzeciw niego. Za plecami miałem wiatr, a przede mną na ścianie dostrzegłem ukrzyżowane jezusy. Wyjąłem aparat i zacząłem robić zdjęcia. Wtedy poczułem, że z okien magazynu, zza brudnych, pozrywanych firan obserwuje mnie złe. Poczułem lęk i postanowiłem odejść.
'nie znam się na ortografi, gramatyce, interpunkcji...' ja nie znam się na szydełkowaniu i nie szydełkuje, a jeśli uważam że jest to coś wartego mojej uwagi, co chciałbym robic to poświęcam troche czasu by nauczyc sie podstawowych splotów... Życzę powodzenie w odalezieniu pasji...
Ekhm... zbyt wiele błędów. Tekst jakiś taki... ni w ząb. Przypomina mieszankę wszystkiego i niczego. Chaos nawet pierwotnie był względnie uporządkowany. Albo przynajmniej dał się uporządkować. Mam nadzieje, że z Twoim tekstem będzie podobnie.
No i ten "MÓR"... Przykro mi, ale zupełnie to do mnie nie przemówiło. A błąd tego typu zupełnie przekreślił szansę na obojętność wobec tego opowiadania.
Pozdrawiam i proponuję wkleić następne opowiadanie chociażby do worda, aby ten zweryfikował poprawność ortograficzną.
Błędy interpunkcyjne np. Zacząłem sprzątać, lecz to jakoś nic nie pomagało.
Mór wybudowany był w morzu więc aby obejrzeć go dokładnie z drugiej strony wszedłem na wodę i lewitując stanąłem naprzeciw niego. po pierwsze; MÓR???!!!???!!! chyba nie chodzi tu o dżumę... a po drugie: moja intuicja mówi mi,że te zdanie jest jakoś źle językowo "ułożone"