Menu
Gildia Pióra na Patronite

Plastikowe ciało, żywa dusza.

. Akuu ! .

. Akuu ! .

Jak lalka, którą bawi się dziecko. Wyrywane włosy i szmaciana sukienka, biedna. Brak jednego oka i ręki. Leży sama w pokoju, w łóżeczku pełnym innych zabawek-ładniejszych. Jednak dziecko przytula ją do siebie, znowu czesze pozostałość po włosach. Patrzy na plastikowe ciałko i wzrusza się. Nie wiadomo z jakiej przyczyny. Jeszcze raz ją przytula, nazywa przyjaciółką. Ze złamanym sercem chowa do pudła, jest już dużą dziewczynką.

W tym schowku, jak w trumnie. Ciemno, zimno i ciasno. Brak miłości i troskliwego wzroku. Kochałam, naprawdę kochałam. I co z tego, że z zewnątrz jestem plastikowa? Mam serce, które bije. Nawet oddycham. Nie płaczę tak, aby świat mnie oglądał. Szlocham, cichutko szlocham, chcąc powstać.
Długo czekałam na pomoc. Traciłam nadzieję, obawiając się, że na mym niewinnym ciele osiądzie kurz zapomnienia. Stało się. Serce me wygasało, a dziewczynka przepadła. Nawet nie zajrzała, aby sprawdzić, czy jeszcze istnieję-zapomniała.
Dusiłam się w tym świecie ciemności. Nikt nie zrobił dziur w pudle, aby dać mi świadomość. Mieć do nich żal? To nie ma sensu. Zrobili, jak chcieli. Nie dali szansy-po prostu zapomnieli.
Każdego dnia otwierałam oczko z nadzieją, że w końcu tchną mnie życiem. To mnie zgubiło. Myśl ta przesłonięta wiarą-zabiła. Chciałam być kochana. Widziałam inne zabawki w pokoju dziewczynki. Były ładne i zadbane, tylko ja wyglądałam jak poczwara. Jednak ona wiedziała, że mam piękną duszę. Nie pokazywałam jej, lecz ona wiedziała o moim sercu od zawsze. Kochała mnie i oddać nie chciała. Pragnęła zachować, jako pamiątkę życia. Odebrano mnie jej. Rozdzielono nas. Plastik i krew łączą się jak suchy beton i piach.
Po sztucznym policzku spłynęła prawdziwa łza. Ktoś uniósł pokrywę pudła-to była ona. Wyciągnęła mnie z niego, spojrzała anielskimi oczyma. I jak za dawnych czasów przytuliła. Jej twarz była sucha i pomarszczona, dłonie delikatne i ciepłe. Włosy posiwiały.. ale ona, była wciąż tą samą dziewczynką, z tym samym sercem i duszą.
Położyła się do swego łoża w białej, zwiewnej piżamie. Ułożyła mnie na swej piersi i zasnęła.
Czułam się bezpieczna i schowana. Nie tak jak wtedy-zapomniana, teraz-kochana.Zasnęłam wraz z nią. Gdy otworzyłam swe oczko, ona była zimna. Jej dusza uszła do nieba.
Wiedziałam jedno.
Byłam jej życiem, jej śmiercią, jej przyjaciółką.
Ta lalka, to ja. Niby zwykła, stara lalka, ale jej dusza.
Obudziła mnie po to, abyśmy umarły razem.
- Dziękuję.

* Napisane prawie rok temu. Właśnie wtedy zaczęłam tracić przyjaciela, on umierał.

8190 wyświetleń
55 tekstów
4 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!