Menu
Gildia Pióra na Patronite

„Cztery pasy piekła…” cd...

Irracja

Irracja

--- 2 ---

… jak dziś pamięta ślub córki, jakieś cztery lata później. I znowu zgrzyt, poważny. Same przygotowania, jak i ślub oraz wesele minęły pomyślnie. Oprócz drobnego szczegółu, jak się jej wtedy wydawało. Nie wiadomo gdzie i jak, syn się upił na weselu. Rzygał jak kot, był cały rozpalony. Na zmianę z mężem doglądali go w jednym z pokoi. Na oczepiny musiała szukać męża, ponad godzinę przesiedział przy synu. Oczywiście, na drugi dzień była rozmowa umoralniająca, była też kara – typowy szlaban na wyjścia w ciągu tygodnia. W piątek puściła syna do kolegi. Dwudziesta, dwudziesta pierwsza, a syna nie ma. Przed dwudziestą drugą mąż gdzieś wyszedł, chyba do piwnicy, wrócił po dziesięciu minutach. Nic nie powiedział, zdenerwowani czekali dalej. Obdzwoniła wszystkich kolegów syna, nigdzie go nie było, tam gdzie miał być, też nie pojawił się. Już mieli dzwonić po szpitalach gdy dzwonek telefonu uprzedził ich. Syn trafił na izbę dziecka, pijany i ubrudzony. Jak się okazało, syn wyniósł z piwnicy, dla kolegów oczywiście, cztery butelki wódki, pozostałość po weselu siostry. To własnie sprawdzał mąż. Cała noc przesiedziała przy synu, mąż nie pojawił się, choć słyszała jak kręci się po sypialni. Cała sobotę spędził w gabinecie. Dopiero w niedziele wezwał syna na rozmowę, nie słyszała o czym rozmawiali, lecz tym razem znów słyszała cztery uderzenia pasa. I znów… dopiero głęboko w nocy odwrócił się do niej i przytulił…
… od tamtej pory było coraz gorzej. Nie, nie tak od razy, lecz rok później zaczęły ginąć jej pieniądze. Drobne kwoty, to dziesięć, to dwadzieścia złotych. Nawet nie mówiła o tym mężowi, po cichu zaczęła dawać synowi dodatkowe pieniądze. Po jakiś dwóch miesiącach awantura, mężowi zginęło dwieście złotych, z pieniędzy służbowych. Dochodzenie, i znów słyszała cztery uderzenia pasa. I znów, dopiero bardzo późno w nocy objął ją. Wyrzucała sobie, że niepotrzebnie powiedziała o wcześniejszych stratach. Lecz nie potrafiła ukryć wszystkich wyskoków syna przed ojcem. Niestety, nie wszystko udało się ukryć. W końcu jak ukryć pijanego syna, czy powrót po północy lub nad ranem. Jednak mąż nie brał za pas, jakby się schował w sobie, zawziął, coraz częściej chował się w gabinecie, udawał że pracuje. Owszem, krzyczał, mówił, rozmawiał – próbował jakoś wpływać na syna. Niewiele to dawało, dopiero gdy syn wrócił naćpany. Narkotyki w ich domu, i jeszcze się okazał, że to syn namawiał kolegów, to on był ich dealerem. Znów usłyszała te cztery uderzenia pasa, i znów późno w nocy… coraz później…

… jeszcze dwa razy w życiu słyszała te cztery uderzenia pasa. Następny raz był gdy… gdy… nie, nie potrafi sobie przypomnieć. A przecież to musiało być coś ważnego, jakiś znaczny wybryk syna. Podświadomie, mimo całego żalu o to bicie, jakiś głos podpowiadał jej, że to musiało być coś „dużego”. Intuicyjnie kojarzyła te dźwięki z ważnymi wydarzeniami… Ostatni raz mąż sięgnął po pas gdy syn miała siedemnaście las. To co wtedy przeżyła, do dziś kojarzy się jej z najgorszą głębią piekła. Tamtego lata odmówili synowi wyjazdu pod namiot, chciał jechać z kolegami. Mieli wtedy trochę wydatków, więc i grosza brakowało. Zresztą, ci jego koledzy, to przy nich miał najwięcej problemów. Żeby chciał jechać z kimś innym. Mąż wtedy długo rozmawiał z synem, coś mu tłumaczył, coś ustalali. Wydawało się, że doszli do porozumienia. Stanęło na tym, że załatwi synowi pracę. Ile zarobi to zarobi, resztę dołożą i wyślą go na zagraniczny obóz. W końcu nie chcieli dla niego źle, był ich synem i też chcieli mu przychylić skrawek nieba. Po cichu, wezwała wtedy syna do pokoju, wyciągnęła z szafy dwieście złotych – „Masz, na drobne wydatki, trochę grosza w pracy też Ci się przyda”. Wiedziała że syn pali po kryjomu. Parę razy podbierał ojcu papierosy. Kiedyś mąż się spytał o to, powiedziała, że czasami „podpala” do kawy. Trochę dziwnie na nią spojrzał – „W tym wieku chce Ci się uczyć palić?” – żartobliwie spytał…

… dwa dni później wrócili od znajomych. W pierwszej chwili wydawało się, że to było włamanie. Drzwi niezamknięte, szafa przeszukana, gabinet męża przeszukany. Zginęło około tysiąca złotych, cała gotówka jaką mieli w domu. Dopiero gdy weszła do pokoju syna, gdy zobaczył porozwalane ubrania, gdy nie znalazła plecaka, zrozumiała. Syn uciekł z kolegami, na obóz pod namiotem. Tylko gdzie? Obdzwonili wszystkich znajomych, odwiedzili wszystkich jego kolegów. Nikt nie wiedział gdzie pojechali. Nawet rodzice tych z którymi pojechał. Ich rodziców to nie interesowało, pojechali to i wrócą, jak niechciany weksel dłużny. Lecz ona tak nie umiała. Te wszystkie nie przespane noce, strach i ból. Po trzech dniach zgłosili ten fakt na policje. Trochę ze wstydu a trochę ze względu na procedurę. Zaczęło się oczekiwanie na telefon, na jakiekolwiek wiadomości. Co parę dni dzwoniła na posterunek, do szpitali. Mąż ją wspierał, czuła jego strach i niepewność… Syn wrócił po miesiącu, cały zaniedbany i głodny, bez plecaka i rzeczy – podobno okradli ich już po tygodniu. Po następnych dwóch koledzy go zostawili i wrócili do domu. Co syn przeżył, gdzie był, nie chciał powiedzieć. Po dwóch dniach syn, sam od siebie, poszedł do gabinetu ojca, na rozmowę. Rozmawiali długo, po dwóch godzinach zobaczyła jak syn wychodzi do pokoju i bierze z szafy pas ojca . Wrócił z nim do gabinetu. Znów usłyszała te cztery uderzenia pasa. Nawet nie zwróciła uwagi, że rozmawiali jeszcze długo. Oboje, i syn i mąż, wyszli dopiero wieczorem. W jej uszach było słychać świst pasa… raz… dwa… trzy… cztery… W tym samym tempie rosła jej niechęć, a może i nienawiść, do męża. Ich syn cudem wrócił do domu, cały sponiewierany. A ten zamiast się ulitować, zamiast upieścić i ucałować wziął pas do ręki… tej nocy nie pozwoliła się mu objąć… nic nie rzekł, przeleżeli tak do rana…

… cdn…

174 182 wyświetlenia
2682 teksty
247 obserwujących
  • Seneka 18

    19 August 2011, 10:39

    Coraz ciekawsze i bardziej intrygujące...zastanawiam się nad tym pasem...
    Czekam Grześku na więcej...