- I po kłopocie – pomyślała Agata, gdy usłyszała jak woda porywa jej problem. Przymknęła deskę od klozetu, w lusterku sprawdziła stan upudrowania swego noska i wyszła z ubikacji. - Nie mamy już kłopotu – powiedziała do swego chłopaka. - Świetnie – z radości Tomek poluzował zwieracze. - Więc chodź, pójdziemy wesprzeć Orkiestrę z ciążących drobnych z mojej portmonetki. - Eee, nie chce mi się. - No coś Ty ! – oburzyła się Agata – przecież to dla małych dzieci ! - Dobra chodź. - A już się bałam, że jesteś zwyrodnialcem – skitowała dziewczyna.
PÓŁ GODZINY WCZEŚNIEJ GABINET LEKARSKI DOKTORA ZBIGNIEWA ŚWIĄTKO
- Dzień dobry – niepewnie odezwała się Agata. - Dobry – odpowiedział lekarz – w czym mogę pomóc ? - Chciałabym tabletkę na... - i tu sprytnie poruszyła brwiami, wskazując na brzuch. - Aha. W takim razie proszę się rozebrać a ja w tym czasie spuszczę rolety i domknę drzwi. Po sprawdzeniu ubrań, lekarz stwierdził: - Jeszcze sprawdzę tylko okulary, czy nie ma tam kamery. No dobra, jest pani czysta. Teraz proszę się odwrócić i ubrać a ja odnajdę tabletkę. Gdy dziewczyna się odwróciła, Zbigniew podszedł do obrazu i nacisnął na ramkę. W rezultacie, ze ściany wyszedł mały sejfik. - Siedem, pięć, pięć, sześć, pięć – wyszeptał pod nosem i otworzył drzwiczki, wyciągając odpowiednią tabletkę. Odnalezione lekarstwo położył na biurku i rzekł: - Dwieście pięćdziesiąt złotych się należy i oczywiście plus wat. Chociaż dla Agaty było to sporo kasy, jednak łatwiej jest wystrugać małą trumienkę niż kołyskę, więc położyła pieniądze na blat i wyszła w milczeniu.
MIESIĄC PÓŹNIEJ SZPITAL, KTÓREGO DYREKTOREM JEST ZBIGNIEW ŚWIĄTKO
Dziennikarze ustawili się w kolejce jak świnie do koryta. Przyjechał prezydent miasta, radni, słynna pani, która namawia kobiety do samodzielnego decydowania o swoim brzuchu, zwykli gapie i znany doktor, który udostępnia studzienkę kanalizacyjną, by kobiety mogły w podziemiu odnaleźć odpowiedni gabinet. Brakowało jeszcze tylko jednej osoby. O jest. Z tłumu pielęgniarek i lekarzy, wyłonił się dyrektor Zbigniew. Swym wzrokiem wyłapał czerwone światełko i do tej kamery się zwrócił: - Witam państwa bardzo serdecznie. Zebraliśmy się dziś, w ten wyjątkowy dzień, by uroczyście przyjąć dar Świątecznej Orkiestry. Jest to urządzenia do ratowania wcześniaków, bo przecież nam wszystkim zależy na dobru tych najbogatszych lub/i najmniejszych (błędne skreślić) W tym momencie, przed telewizorem zrzygała się Agata. Niestety nie z wyrzutów sumienia ani też nie z usłyszanej hipokryzji płynącej z telewizji. Po prostu to jakaś niestrawność.