BETA
- Halo! Szczęść Boże!
- Witam Was gołąbki serdecznie i pytam, jeszcze raz pytam - gotwi jesteście na gości?
- Tak. Jesteśmy.
- Wiecie, że wojna może potrwać 5 lat i dalej chcecie ich przyjąć?
- Wiemy księże proboszczu. Wiemy i jesteśmy świadomi, że wszystko może się zdarzyć.
- To dobrze. Zatem będą u was jutro około godziny czwartej nad ranem. Trzy rodziny. Trzy matki i dzieci, od jeden do piętnastu lat. Jedna ma troje dzieci. Dwie dwoje. Dwoch chłopców, pięć dziewczynek.
- Dobrze. To bierzemy się za ubieranie pościeli i gotowanie.
- Co potrzebujecie?
- Nic. W spiżarni i zamrażarkach mamy zapasy z zarazy. Mamy łóżeczka dla dzieci, multum zabawek, lekarstwa, rowery, hulajnogi, deski, rolki i co tam jeszcze. Wózki też. Wszystko po naszych.
- Ok. To ja tam do was wpadnę, jak się wyśpią. Trzeba papiery wypełnić. Nawet trybunał w Hadze się interesuje.
- Wporządku. Zapraszamy.
- No to trzymta się. Jak co to dzwonić.
- Z Bogiem!
***********
- To co gotujemy?
- Krupnik i mielone.
- Będzie im smakowało?
- Jak są uchodźcami, to tak. Jak nie, to kawior i ostrygi nie będą smakowały.
- No właśnie. Ciekawe kogo los nam podeśle.
- Zobaczymy. Tak, czy inaczej trzeba ich ogarnąć i postawić na nogi do polskiej rzeczywistości.
- Na razie wszyscy deklarują pomoc. Zobaczymy ile tak będzie.
- Liczę najbardziej na proboszcza, nasze dzieci i ciebie kochana, na twoje koneksje w powiecie, województwie i pana posła.
- No, czeka nas dużo roboty.
- Dzwoń do dziewczyn. Żeby nie czuły się pominięte. Jak chcą, to niech przyjeżdżają i pomagają.
**********
- Dobrze, to my ogarniemy obważanki i wędliny.
- Moje mamy, jak usłyszały co robicie, to zdeklarowały się wiosenne ubrania i buty kupić wszystkim.
- My jesteśmy najbliżej, to wpadniemy pomóc Wam z obiadem, porządki, jakieś ciasto się upiecze.
- Moje mamy zaś i dzieci ogarnęły im gry planszowe, a tatowie zabiorą ich w przyszły weekend na zwiedzanie Bielska i do dżampowni.
- Ok. Żeby tylko chciały żyć.
**********
- Dzień dobry. Napijecie się kawy, herbaty? Coś zjecie?
- Nie. Chcemy spać.
- Dobrze. To my pownosimy Wam bagaże, a ty Marysia zaprowadź ich do pokoi.
- Panowie kierowcy, coś zjecie, coś się napijecie?
- Nie. Jedziemy spać. Jutro znów Jedziemy na granicę.
- To z Bogiem.
- Z Bogiem.
**********
- Dzień dobry. Jestem Alek. Jestem proboszczem tutejszej parafii, która was sprowadziła, która wam pomoże żyć tutaj, załatwić sprawy urzędowe, pracę, a potem mieszkania, chyba, że będziecie chciały wrócić.
A potem w formularzu zgłoszeniowym było to pytanie o to, kto jest prawnym opiekunem dzieci w Polsce i nastąpiło przerażenie matek, gdy proboszcz powiedział im, że nie mogą to być ojcowie lub dziadkowie, bo ich fizycznie tu nie ma. U nich decydują mężowie lub ich ojcowie. Ale koniec końcem przeforsował proboszcz swoje, twierdząc, że to ważne, bo dzieci inaczej nie pójdą do przedszkoli, żłobków i szkół, ani nie dostaną pieniędzy z opieki.
Autor