Menu
Gildia Pióra na Patronite

Tragarze losu: pierwszy.

Canaletta

Canaletta

Gwiazdy były naprawdę pięknym tworem kosmosu. Niczym diamenty objęte ramionami ciemności, pozwalały podziwiać się niemalże każdej bezchmurnej nocy. Nic dziwnego, że ludzie lubili siadać, zadzierać swe śmieszne noski i wzrokiem śledzić owe punkciki. A przynajmniej Joanna lubiła, gdy wychodziła na taras, siadała na wiklinowym fotelu, przykrywała się kocem i unosiła wzrok na rozgwieżdżone niebo, pogrążając się w zadumie. Zawsze trzymała w dłoniach kubek, przyozdobiony czarnymi różami, z gorącą, zieloną herbatą. Upijała co kilka minut maleńkiego łyka, a następnie powracała wzrokiem do „obiektu swoich westchnień”, wyobrażając sobie najrozmaitsze rzeczy. Najczęściej było to skryte pragnienie, które dawno pogrzebała w zakątkach swojej wyobraźni; tyczyło się mężczyzny, w którego objęciach nie miała okazji być. Szybko jednak skarciła się za takowe myśli, upijała pospiesznie kilka łyków herbaty, parząc sobie przy okazji język i czując nieprzyjemne szczypanie, zmarszczyła brwi.

W życiu każdego człowieka istniały tematy „tabu”. A powrót do przeszłości, to był temat, którego Joasia unikała zawsze najzgrabniej, jak umiała. Nie dlatego, że to przeszłość, a ona uznawała zasadę „życia chwilą”, ale dlatego, bo zbyt wielu rzeczy żałowała, a wspominanie nie należało do najprzyjemniejszych czynności, mimo że pamiętała i te miłe chwile.
Bo po co wracać do przeszłości, skoro liczy się teraźniejszość…?
Miała wszystko, o czym od dawna marzyła. Dostała się do ogólniaka, zdała maturę, studia. Zdobyła pracę w jednym z magazynów dla kobiet, odbyła dość męczący staż, wreszcie przechodząc na pełen etat, aby następnie cieszyć się z zawrotnie rozwijającej kariery. W międzyczasie poznała wielu ludzi, którzy w mniejszym bądź większym stopniu, wpłynęli na jej życie. W gronie tychże ludzi, jak się okazało później, znajdował się jej przyszły narzeczony – Marcin Lipiec. To właśnie z nim i dzięki niemu stworzyła swój wymarzony dom; w jakiś sposób załatała dziurę w sercu.
Westchnęła cicho, jednocześnie uśmiechając się delikatnie, może nawet niezauważalnie, gdy tak przekalkulowała to, co osiągnęła, miała. Unosząc do ust kubek z herbatą i upijając niewielkiego łyka, zorientowała się, iż jego zawartość jest już zimna. Nie lubiła zimnej herbaty, rzadko kiedy pijała cokolwiek zimnego albo raczej gazowanego. Wiecznie zielona herbata, kawa bądź woda mineralna. Miała więc powód, aby wstać i udać się do kuchni. Przy okazji, prze-chodząc przez salon, zajrzałaby do laptopa. Sprawdziła pocztę, stronę główną swojego działu w magazynie oraz gg i telefon czy nie ma jakiś nowych wiadomości.
Odstawiła kubek na stolik, chwilę później przeciągając się spokojnie i długo, czując tym samym lekki, acz zimny powiew wiatru. Nie należała do osób, które lubiły zimno, chociaż za deszczem przepadała, dlatego czym prędzej wstała, złożyła koc w kostkę i zgarniając kubek, weszła przez szklane drzwi do środka domu, zamykając je za sobą i w ten sposób pojawiając się w jadalni. Powolnym krokiem udała się do kuchni, odkładając do zlewu kubek, który postanowiła umyć później przez chwilowy brak chęci i wzmożoną ciekawość czy aby na pewno nikt nie napisał. Skierowała się do salonu, odłożyła koc na kanapę, siadając obok i otwierając laptopa. Wpisała hasło do profilu, którego nie zmieniła od siedmiu lat i patrząc się przez chwile na pracujące urządzenie, sięgnęła po telefon, sprawdzając godzinę.
Dwudziesta druga piętnaście.
Spotkanie, na którym był Marcin, powinno niedługo się skończyć. Niedługo, czyli posiadała jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby wziąć relaksującą i jakże czasochłonną kąpiel, aby nasmarować swoje ciało owocowym balsamem i przebrać się w piżamę, czując, że żyje. Ale nim to wszystko zostanie zrealizowane, potrzebowała kilku minut na zatracenie się w sprawach bardziej bądź mniej ważnych.
Otworzyła więc przeglądarkę, wpisała adres swojego działu i uśmiechnęła się sama do siebie, widząc znajomą grafikę wykonaną dla magazynu ELLE. Zalogowała się, ale już po chwili śmiało, a może z lekkim zawodem, mogła stwierdzić, iż nie ma nic do roboty. Wyszła więc ze strony i zalogowała się na poczcie, sprawdzając jej zawartość, która okazała się pusta. Westchnęła ze znudzenia, wychodząc z niej i przechodząc na gg, zrobiła się na „dostępny”, a potem zniknęła na „niewidocznym”, opierając się o kanapę. Wiedziała, że osoby, którym zależy na rozmowie, napiszą, nie zwracając uwagi na jej „nieobecność”. Nie widziała jednak sensu w ciągłym siedzeniu i wpatrywaniu się w monitor laptopa, dlatego wstała i powłócząc leniwie nogami, przeszła do kuchni, aby umyć zawartość zlewu. Zrobiwszy to, wreszcie mogła iść na piętro do łazienki i zaszyć się w niej, dopóki Marcin nie wróci. I już miała to zrobić, niemalże wchodziła po schodach na górę, gdy po całym domu rozległ się ten charakterystyczny dźwięk wiadomości na gadu.

≈*≈

Długo zastanawiał się nad faktem czy może się do niej odezwać i przynajmniej spytać, jak układa się jej życie. Gdy się „rozstawali”, konkretnie ustalili granicę, których nie wolno będzie im przekraczać. Jedną z nich było zabronienie rozmów, jakiegokolwiek kontaktu. Dlatego teraz, siedząc na kanapie i przyglądając się okienku komunikatora, gdzie na samej górze w grupie „Ważni”, była ona, zapisana tak, jak siedem lat temu: „J. <3”, miał poważny dylemat.
Czy może złamać zasady, które zaakceptowali obydwoje, narażając zburzenie ich dotychczasowego, zapewne normalnego życia, o jakim pozornie marzyli, czy powinien się wycofać i pozostawić wszystko tak, jak było?
Otworzył okno rozmowy, wpatrując się w nie z narastającym bólem w sercu.
Tak bardzo chciał ujrzeć, jak radośnie odpisuje na jego przywitanie, jak pyta o dzień, a następnie opowiada o swoim, jak napomyka o dzisiejszym śnie i dodaje z wyczuwalnym rozbawieniem, aby tylko go poddenerwować, iż kilku mężczyzn przyglądało się jej nachalnie. Uśmiech pojawił się na jego ustach, kiedy przypomniał sobie, jak wszystko w nim wrzało, kiedy czytał takie słowa. Doskonale pamiętał, jak zawsze miał ochotę wymordować wszystkich mężczyzn na świecie, aby mógł mieć ją tylko dla siebie. Oczywiście to były żarty, ale ile z tego satysfakcji, gdy wyczuwało się u drugiej strony choćby nutę zazdrości. Może nie zawsze kończyło się to dobrze, bo jedno lub drugie potrafiło przesadzić, powiedzieć o jedno albo dwa słowa za dużo, jednakże to nigdy nie niszczyło ich rozmowy na dłużej, niż parę minut. Patrząc na ekran monitora, na okno, widział, jak spod ich palców wypływały te piękne, życiodajne słowa, którymi uwielbiali się obdarzać i które wtedy brzmiały tak prawdziwie, ba!, on był pewny, że były prawdziwe. A to, co przeżyli przez te dwa lata znajomości, nie było kłamstwem i nie wypaliło się, przynajmniej z jego strony, lecz był świadom, że nadużył jej cierpliwości i zaufania.
Przeczesał prawą dłonią półdługie, brązowe włosy, ciągle nie znając odpowiedzi na dręczące go pytanie. Cierpiał, bo nie mógł znaleźć odpowiedzi, bo wiedział, co będzie dla niej lepsze, ale nie chciał się do tego przyznać. W końcu też czegoś pragnął, ale zbyt bardzo bał się odrzucenia.

„Tęsknie za Tobą.”

≈*≈

Stała przez chwilę w miejscu, patrząc pod nogi i zastanawiając się czy wrócić, przeczytać wiadomość, ewentualnie odpisać i udać się do łazienki, aby wreszcie wziąć tą kąpiel czy może udać się od razu na górę i zająć sobą? Takie to dylematy posiadała połowa ludzi, co najmniej dwa razy dziennie, podczas gdy najchętniej, robiłoby się dwie rzeczy naraz.
Pokręciła z rozbawieniem głową, bo co miała zrobić?, i wróciła się, zeskakując niczym mała dziewczynka z drewnianego schodka. Powoli, powłócząc nogami tak, jak w tamtą stronę, skierowała się na kanapę i zasiadła na niej, poruszając myszką. Najechała kursorem na ikonkę wiadomości, nacisnęła, aby odczytać i znieruchomiała.
Jak to możliwe, że jedno zdanie potrafi zniszczyć wielki mur, który budowała przez tak długi czas? Jedno, dwa, trzy słowa i czuje, jak wszystko w środku, tak zwyczajnie się rozpada. Albo nie, to nie jest zwyczajne rozpadanie się; to nie jest normalne, gdy reakcja serca zostaje zatrzymana, podczas, gdy wie, że żyje, ale żadne zewnętrzne bodźce nie docierają do niej. Nie nabiera powietrza do płuc, nie porusza się, serce stoi w miejscu, niczego nie słyszy. Była w szoku i dopiero po chwili, bardzo powoli, zaciągnęła się tlenem niczym dobrym papierosem, poczuła, jak serce zaczyna bić – coraz szybciej, gwałtowniej.
Narastała w niej panika i jakiegoś rodzaju euforia.

12 518 wyświetleń
183 teksty
31 obserwujących
  • WilceeQ`

    2 March 2012, 17:11

    Błędny wybór z powinności i przyzwyczajenia, pozostawienie kogoś - przy wmówieniu sobie będzie lepiej? Cóż - poczekamy.

  • Canaletta

    2 March 2012, 13:29

    Też zapominam o tym co tu i teraz, gdy to czytam... Dziękuje Albercie.
    Hah, faktycznie Lauro, powieść jest przemyślana, a mimo to, nadal posiadam trzy niedokończone rozdziały, które stopniowo uzupełniam od pół roku. Nie za dużo bólu w tym tytule? Cieszę się, że się podoba.

  • Sheldonia

    2 March 2012, 13:21

    I jeszcze zapomniałam dodać, że bardzo podoba mi się tytuł ;)

  • Sheldonia

    2 March 2012, 13:20

    Rewelacyjnie się czytało. Wszystko takie przemyślane. Mam wrażenie, że tekst dopracowałaś i dopięłaś wszystko na ostatni guzik. Od razu widać, że poświęciłaś mu sporo czasu. Historia też zapowiada się fantastycznie. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg. Pozdrawiam:)
    Ps. Aż by się chciało to "Tęsknie za Tobą." zobaczyć na swoim ekranie...:)

  • Albert Jarus

    2 March 2012, 13:12

    nie wiedzieć czemu zrobiło mi się tak dziwnie smutno. zapomniałem gdzieś o tym co tu i teraz.
    Pięknie napisane, uwielbiam Cię czytać.