Menu
Gildia Pióra na Patronite

Nieprzyjemna historia pewnej młodej dziewczyny

loveforever

Dawno nie pisałam... nie było pomysłów ani chęci. Mam nadzieję, że "nie wyszłam z prawy"...

Na początek chciałabym napisać kilka słów o sobie. Jestem niby zwykłą dziewczyną. Brunetką o brązowych oczach, ze średnim wzrostem. Należę do dziewczyn aktywnych. Uwielbiam siatkówkę, jazdę konną, muzykę. Najbardziej jednak kocham koszykówkę. Być może trochę przez wzgląd na pewną osobę…
Kiedyś wybrałam się na mecz koszykówki z przyjaciółką. Całe cztery kwartały wpatrywałam się w piłkę, która przemieszczała się szybko z rąk, do rąk. Zafascynował mnie jeden z grających w drużynie koszykarzy. To głównie w niego wpatrywałam się przez większość meczu. Innych też obserwowałam. Piłka cały czas była gdzie indziej. Mogę też przyznać, że tamten chłopak, któremu się przyglądałam – Adrian… spodobał mi się. Adrian jest wysoki, umięśniony, w sumie jak każdy sportowiec…, jest też brunetem o oczach czystych, a zarazem soczystych, niczym trawa późną wiosną. Te oczy były magiczne. Miały w sobie tyle ciepła, uśmiechu, radości.
Po jakimś czasie zaczęłam z nim pisać, rozmawiać i wychodzić. Po prostu, od tak, w kosza pograć. Zafascynował mnie tym. Koszykówką i swoją osobą. Zdałam sobie sprawę z tego, że zaczynam coś do niego czuć. Jednak był moim przyjacielem i nie wiedziałam czy podjąć dalszych kroków. Nadal chodziłam na mecze koszykarzy z przyjaciółką, jak i również nadal spędzałam z nim czas tak jak wcześniej, grając w kosza. Przy każdym jednym spotkaniu z nim czułam się… szczęśliwa? Tak, chyba tak. Każde spotkanie z nim niosło mi walące serce, niczym młot. Zapominałam słów, którymi mam się posługiwać w jego otoczeniu. Wpatrywałam się w niego, niczym w obrazek. Obserwowałam każdy jego ruch, krok. W którymś momencie postanowiłam, że wyjawię mu swoje uczucia. Przecież ponoć nie jest warte, nie mówiąc o swoich uczuciach. Zaryzykowałam, powiedziałam. Jego odpowiedź była standardowa „Aha”. Po tym wiedziałam już, że nie mogę liczyć na nic, poza przyjaźnią. Następnego dnia wiedziała o tym już cała szkoła. A więc powiedział – zdenerwowało mnie to. Jednak nie chciałam robić mu jakichś wyrzutów. Wiedziałam, że to nic by nie zmieniło. Już było za późno. Wszyscy wiedzieli. Poczułam się oszukana. To nie było miłe zagranie. Od tamtego momentu bywało już tylko coraz gorzej, z chwilowym polepszeniem naszych stosunków. Nasze spotkania bywały coraz to rzadsze, a kiedy już do nich dochodziło było jakoś tak… dziwnie. Ja czułam się dziwnie, było mi jakoś tak głupio, przykro… Jednak trzymałam to w sobie. Raz się kłóciliśmy, potem godziliśmy… Jednak nasza ostatnia kłótnia zakończyła na tylko moje nadzieje, które jeszcze jednak gdzieś tam głęboko we mnie tkwiły, ale zakończyła naszą znajomość. Chciałam stać się dla niego kimś więcej, a stałam się nikim. Kłótnie doprowadziły do ostatecznego rozpadu naszej znajomości. Każda rozmowa, każdy jego gest zaczynał sprawiać mi ból. Zrozumiałam już przecież, że nie mam na co liczyć z jego strony. Wiedziałam, że nasza znajomość się kończy. Cholernie mnie to bolało. Nie chciałam tego. Głupio było mi patrząc na niego i przechodząc w szkole obok niego. Ciarki przechodziły mnie na jego widok, a wzrok mimowolnie kierował się w dół, w podłogę. Uśmiechałam się sztucznie. W sumie nadal tak jest. Jest mi źle. Jest mi źle, że nasza znajomość się skończyła. Z jednej strony kocham go i jest mi żal tego, że to wszystko się skończyło. Natomiast z drugiej… nienawidzę go. Dlaczego? Potrafił traktować mnie jak śmiecia, jak nikogo. Potrafił mnie wyzywać, to strasznie bolało. Jednak wycierałam łzy i szłam dalej. Dalej się potykając. Płacząc, uśmiechając się, tęskniąc, wspominając. Kochając i jednocześnie nienawidząc. Próbowałam go unikać. Jednak to nie było możliwe. Chodzimy do tej samej szkoły, więc jak? Jak miałam go nie widywać? Jak miałam nie czuć się, jakby wyrwano mi serce? Wbił mi prosto w nie nóż, z ironicznym uśmiechem na twarzy. Jego oczy już nie były tymi serdecznymi oraz czystymi. To były oczy pełne zawiści i poniewierania. Byłam mu obojętna…, a może nawet już mnie nie lubił. To nie był już ten chłopak, którego kochałam i za którym tęskniłam. Albo to był on, ale o całkiem innym obliczu? Wyglądał, jakby pałał nienawiścią do mojej osoby. To nie tylko niesamowicie bolało, wręcz przyprawiało strach. Jednak to niczego nie zmienia. Kocham tego chłopaka. Kocham tego, który był moim przyjacielem i kocham tego, dla którego jestem nikim.

9858 wyświetleń
121 tekstów
2 obserwujących
  • 24 February 2012, 23:53

    Prawdziwe, aczkolwiek nie o mnie.
    Niezmiernie się z tego cieszę. :)

  • Albert Jarus

    22 January 2012, 19:31

    :)

  • 22 January 2012, 19:15

    Dziękuję bardzo. :)

  • Albert Jarus

    22 January 2012, 17:51

    No i powiało smutkie ...
    Opowiadaniae bardzo ładne, podoba mi się niezmiernie