Menu
Gildia Pióra na Patronite

DEPRESJA

fyrfle

fyrfle

Czym jest w swojej istocie depresja? Czym jest jej forma neurasteniczno - lękowa? Na przykład kiedy jest nocą, taką zimową w lutym, czyli kiedy jest snem chorego, to wtedy chory wybudza się ze swojego snu w wyniku makabrycznej treści koszmarów. Wtedy jest silnym uciążliwym bólem w klatce piersiowej. Wtedy po wybudzeniu z koszmaru. Jest też ciężkim, głośnym oddechem, niepokojącym, jeszcze bardziej wzmagającym, kolejne uczucie, czyli strach. Oddech mechanicznie wyuczony przez organizm i świadomość chorego. Próbuje on powstrzymać proces pęknięcia serca. Następują kolejne fale gorąca, wylewają się z ciała drżącego z gorączki litry zimnego potu. Sarkastyczna myśl przychodzi, że następuje zbawienny proces chudnięcia, przywracana jest sylwetka fitnes. Pot jest śmierdzący.

Powoli osłabiony chory zwleka się z łóżka, błagając Boga, aby żona się nie obudziła. Żona ma odpowiedzialną pracę. Gdy się obudzi, to będzie już do rana się martwić. Bo zobaczy, bo poczuje i nawet trywialnie głupim byłoby iść w zaparte i dla dobra jej kłamać. To nie przejdzie, nie potrzebną wyrwą w zaufaniu będzie. Kto widzi tak dobrze, jak dobrze widzi żona? Kochająca, czyli poświęcająca się i czyniąca dobro żona.

Rano jest inaczej. Jest wyspana i wypoczęta. Zobaczy, powiesz. Przytuli i będzie tuląc cię cicho się modlić. Między słowami pocieszenia, pocałunkami, przytuleniami jest świadoma, że ni kroku w tył. Odważna zbudowana jedzie do pracy.

Zwleczony z łóżka chory na depresję delikatnie stawia kroki, posuwa się do łazienki. Sika, odkręca kran z lodowatą wodą. Myje twarz. Rozciera namiętnie oczy. Potem policzki i czoło. Powoli, ale usilnie mocno. Woda przemywa pot i kurz, które w jednym kąciku swędzą, a w drugim pieką. Tak samo jest w zmarszczkach. Wreszcie podnosi głowę i patrzy powoli dokładnie w lustro. Lustro jest jak wyrocznia delfijska. Ocenia co mówi do niego lustro. Co w zasadzie diagnozują oczy. Czerwone wybroczyny z kącików oczu mogą alarmować - stan przedzawałowy! I myśl - czy zawał we śnie boli? Czy odchodzi się w ciszy bez świadomości? Czy odchodzi się w bólu, ale bólu paraliżującym ciało i strachu ze świadomości, że to koniec i jest się bezradnym? Tak czy tak odchodzi się. Odchodzi się bez obecności swojej ukochanej małżonki. Najukochańszej cudownej żony. Albo widzi twoje umieranie na atak serca, bo obudziła się jakimś rzężeniem, które jest oddechem konającego.

Ręcznik w dłonie i mocne dociśnięte wycieranie twarzy. Jest jak masaż, bo ręcznik jest suchy porowaty, bo z kaloryfera, więc jeszcze trochę przywraca rześkość, jeszcze trochę świadomość mocniejszą i proponuję spokój sercu dygocącemu wciąż, jak ta gruszka treningowa, uderzona rękawicą w dłoni boksera wagi ciężkiej. Ręcznik z powrotem na kaloryfer i schodami w dół trzy kondygnacje. Do kotłowni. Do pieca. Jest druga, a na zewnątrz domu dzieje się zapowiadane minus czternaście. Trzeba z dwie łopaty węgla dorzucić w palenisko. Niech będzie w domu ciepło, niech będzie przyjemnie, no i żeby woda w rurach nie zamarzła i nie rozsadziła ich. Powoli organizm się stabilizuje.

Rano zegar dzwoni w trakcie trzeciego już tej nocy bestialskiej treści snu. Koszmar. Tak czy siak koszmar. Na szczęście brak czasu na skumulowanie w pamięci treści, bo słychać:

- Dzień dobry!
- Dzień dobry - odpowiadasz z radością.

Następuje zaraz podwojenie iniekcji miłości i słychać:
- Kocham Cię!
- Kocham Cię! - odpowiadasz szczęśliwy z radością odpowiadasz. Tulisz, całujesz, pocałunki, pocałunki. Żona z miłością kładzie głowę na klatce piersiowej. Zna to tłuczenie tam wewnątrz jeszcze przyśpieszonego i głośniejszego niż zawsze oddechu. Zna ten łomot i czasem ten świst. Pyta:

- Jak tam?
- Daję radę - odpowiedź smutna, ale walcząca, więc dopowiedzenie - jest ciężko. Ciężko, ale rozbujam się. Ciężki głęboki oddech, który unosi głowę żony bardzo wysoko.

- Kocham Cię, już jest dobrze. Łapię się dnia.
- Kocham Cię.

Samo włącza się radio. Spiker zgrzyta ostre słowa przeciw swojemu krajowi. Paradoksalnie złość i ból duchowy tym wywołane wgryzają się w ból psychicznej choroby i niwelują go, a ona sama ustępuje. Żona wtula się. Żona pieści. Mijają radiowe wiadomości. Ponowne zwleczenie się z łóżka i towarzysząca, czy przepełniająca tę czynność senność. A przecież sen trwał prawie osiem godzin. Przytłaczającym jest uczucie paraliżującego zmęczenia, aż boli. Bolą mięśnie, stawy, ścięgna, głowa, skóra. Ból przenika do wnętrza i wiotczeje ciało i rozum. Powrót do łóżka jest bez sensu. Nie zaśniesz już, a bolało będzie. Wie się to, się czuje. Się ten stan określa zombie.

Koniec części pierwszej

297 751 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!