"...-Czy to konieczne ? -To było zaplanowane, od chwili jej narodzin -Zaznała tak mało szczęścia... co więcej płaciła własnym cierpieniem za radość innych. -Nie zmienisz Ostateczności."
Był chłodny czerwcowy wieczór. Ludzie bez twarzy zmierzali w swoje strony, nie oglądając się na innych. Życie w ciągłym ruchu, gdzie nie ma czasu na chwilę refleksji. Niewielu wiedziało, że w cieniu niezałatwionych, a pozornie ważnych spraw można było dostrzec dziewczynę siedzącą na murku. Dla niej czas się zatrzymał. Wyglądała dość osobliwie siedząc po turecku, w za dużej męskiej bluzie z kapturem. Czarne, kręcone włosy opadały jej na twarz. Nie szukała zainteresowania innych. Żyła sama dla siebie, ale nie potrafiła siedzieć w pustym domu, gdzie jedynym dźwiękiem było regularne tykanie zegara. Zegar... odlicza godziny, minuty, sekundy. Każda kolejna sekunda gwarantuje spotkanie z nieznanym. Dziewczyna szarpała rękawy bluzy. Tysiące myśli galopowało jej po głowie. Nie reagowała na nic, nic nie czuła. Dlatego nie od razu spostrzegła wysokiego chłopaka opierającego się o murek. Pytająco podniosła wzrok. Patrzył na nią. Było w nim coś co przyciągało uwagę. Na pierwszy rzut oka dostrzegało się dość rzadko spotykany w tym mieście styl. Czapka spod której wystawały kręcone blond włosy, jaskrawe buty pasujące do bluzy i luźne spodnie. Jednak nie chodziło o ubiór. Od tego chłopaka emanował optymizm, a jego oczy.. dziwnie zielone. One iskrzyły szczęściem. -Mogę ? - zapytał, i nie czekając na odpowiedz usiadł na przeciw niej - wiesz, samotność dość często sprzyja człowiekowi, ale pod warunkiem, że to jest samotność z wyboru. Czuję, że Tobie wyboru nikt nigdy nie dał. Kiedy zastanawiała się co odpowiedzieć dodał: -Teraz jakby się zastanowić, też za dużo do gadania nie masz. Po prostu posiedzimy na przeciwko siebie i pomilczymy. Co Ty na to ? Serafin jestem. -Lena. Uśmiechnęła się. Chowając twarz za czarnymi włosami, ale jednak. Serafin doskonale o tym wiedział. -Przepraszam, ale nie umiem tak milczeć – powiedział z rozbrajającą szczerością. Kolejny, ukradkowy uśmiech. -Nie jesteś stąd prawda - zapytała, a raczej stwierdziła - tutaj nikogo nie obchodzą inni ludzie, ktoś kto potrzebuje pomocy nie jest jej wart. -A Ty potrzebujesz pomocy ? Lena odwróciła wzrok. Patrzyła na przechodzących ludzi. Mieli własne rodziny, problemy. Niby dlaczego kogokolwiek miałby obchodzić ktoś inny? Jeśli ktoś nie umie o siebie zadbać, jest niemalże nikim.
Serafin nie naciskał. Cierpliwie czekał na odpowiedz. Wiedział, że pręczej czy później ją otrzyma.
Na każdym kroku można spotkać wychudzonego psa z podkulonym ogonem... brudną kotkę, próbującą wykarmić kociaki... bezdomnego proszącego o bułkę... kobietę z podbitym okiem, skuloną w cieniu męża.
-Potrzebuję po prostu rozmowy. -Chodźmy stąd, wydaje mi się że często tu siedzisz. Lena bez problemu dała się zaprowadzić do kawiarni. -Masz rację - podbił temat Serafin - nie jestem stąd. Właściwie niedawno się wprowadziłem. -I trafiłeś na mnie. -Przypadek ?
Zwykły chłopak, a sprawił że Lena zapomniała o problemach. Nawet tych najważniejszych. Uświadomił jej, że w jej życiu ona sama gra kluczową rolę. Częściej interesują ją sprawy innych niż swoje. To piękne, ale tak na dłuższą metę żyć nie można. Wszystko co dzieje się w życiu, nie dzieje się bez powodu, wzloty upadki, przeciwności losu. Przeciwności które bolą. Jednak wszystko toczy się dalej. Lena często o tym zapominała. A teraz ? Teraz już wiedziała to wszystko. Co więcej, siedziała w kawiarni i się śmiała, opowiadała o swoich marzeniach, chwilach które zapamięta do końca życia. Nigdy nikomu tyle nie powiedziała co Serafinowi. On również opowiadał o sobie: -Często jeżdżę na desce. -Na prawdę ? Od kilku lat mam w domu deskorolkę, jednak nigdy nie miałam odwagi, aby chociaż spróbować. Co bym musiała zrobić abyś mnie nauczył ? -Uśmiechnij się. Lena nie musiała się zbytnio wysilać aby na jej twarzy zakwitł uśmiech. -Częściej się tak uśmiechaj. -Późno już, muszę wracać do domu – szepnęła Lena. Wróciła ta dziewczyna, którą zastał siedzącą na murku. Szarpała rękawy bluzy. Serafin zapłacił za dwie gorące czekolady. Odprowadzał ją w milczeniu. Dziewczyna zauważyła zmianę w jego zachowaniu. -Mówiłeś, że nie potrafisz milczeć. -Nauczyłem się, dla Ciebie. Resztę drogi pokonali w ciszy. Nagle Lena się zatrzymała, wskazując dom 20 m dalej. -Tam mieszkam, dziękuję za wszystko. -Lena, spójrz mi w oczy - były nienaturalnie zielone. Były piękne, jednak już nie iskrzyły -Znamy się kilka godzin, jednak dopiero przy Tobie, poczułem co to jest prawdziwe życie. Lena nie zastanawiając się długo wspięła się na czubki palców i pocałowała Serafina. -A ja dopiero w tej chwili zaczęłam prawdziwe żyć. Będę czekała jutro na murku. Odwróciła się i odeszła w stronę domu. Serafin tylko kiwną głową, wpatrywał się jak się oddala. Patrzył na jej kręcone, czarne włosy, błagał, wręcz błagał Boga aby się nie odwracała. Wpatrywał się w nią bez mrugnięcia okiem. Nie odwrócił wzroku nawet gdy usłyszał uderzenie. Widział jak rozpędzony samochód którego ona widzieć nie mogła, uderzył w nią. Wiedział, że leży bez życia na ulicy. Nie mogła przeżyć. To było zaplanowane od chwili jej narodzin. Odwrócił się, jakby miał odejść , a on po prostu rozpłynął się, jakby nigdy nie istniał.
Następnego dnia na pierwszych stronach gazet widniał temat :
"PRZYPADEK CZY WOLA BOSKA 7 czerwca po godzinie 23.20 doszło do tragicznego wypadku. Śmierć poniosła 17-letnia dziewczyna. Wypadek miał miejsce przed domem dziewczyny. Policja ustaliła, że kierowca miał 1,5 promila alkoholu we krwi. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności. Interesującym może być fakt, że w tym samym dniu kilka godzin wcześniej w wypadku samochodowym zginęła najbliższa rodzina dziewczyny. Rodzice oraz babcia. Kobiety zginęły na miejscu, ojciec mimo starań lekarzy zmarł w szpitalu..."
-Serafinie, wiesz ile przyjdzie Ci za to zapłacić ? -Zrobiłem to, co ona robiła przez całe życie. Jeśli zaznała szczęścia, to moje cierpienie jest tego warte... Anioł zamknął oczy, przypomniał sobie jej gęste czarne włosy, sposób w jaki szarpała rękawy, jej pocałunek... -Pokochałem ją...A teraz, kiedy jej już przy mnie nie ma będę wiecznie trwał cierpiąc, będę wiecznie cierpiał trwając, a jedyne co będzie we mnie prawdziwie żyło to samotna tęsknota za Leną.