Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zaćmienie serca - cz.VI

loveforever

- Co chciałabyś jeszcze o mnie wiedzieć? - zapytał.
- Czy ja wiem… Chętnie posłucham co jeszcze masz mi do powiedzenia.
- Hm… na przykład… nie mam rodzeństwa, lubię eksperymentować.
- Z czym? - wydawało mi się to dziwne.
- Dobre pytanie. Właściwie ze wszystkim. Z czym tylko nadarzy się okazja - odpowiedział. Kompletnie nic z tego nie zrozumiałam.
- Nie rozumiem… - przyznałam się.
- Być może kiedyś Ci pokażę - odrzekł, zamyślając się na chwilę.
- Okej…
- A Ty o sobie co byś jeszcze dodała?
- Hm… mam brata, starszego o rok. W sumie to półtorej. Jak wiesz, przyjaźniłam się z Arletą, teraz mam Kingę i Maćka. I Ciebie - dodałam, bez zastanowienia.
- Ach, tak… - chyba nie wydawał się zdziwiony tym, co powiedziałam.
- Dobra, przepraszam. Chyba miałam tego nie mówić - powiedziałam powoli.
- Nic nie szkodzi - odpowiedział, uśmiechając się. Pomyślałam jednak, że tak naprawdę może coś „szkodzić”, widać to było po jego minie. No cóż, trudno. Mogłam tego nie mówić. Już za późno.
- Wiesz… - zaczęłam powoli.
- Tak? - zapytał.
-… ostatnio śniło mi się coś dziwnego. W rzeczy samej dotyczyło to… - znowu przerwałam.
- Słucham dalej.
-… Ciebie. Ciebie i Twojego ojca. - Po jego minie widać było, że tego się nie spodziewał.
- Powiesz mi coś więcej na ten temat?
- Właśnie się do tego zbieram. Uwierz, że dość trudno mi o tym powiedzieć - rzekłam.
- Dobrze, już jestem cierpliwy - powiedział.
- Więc… w tym śnie… byliśmy gdzieś… był to chyba jakiś las. I wtedy podszedł do nas Twój ojciec. Wyglądał jakoś dziwnie. Miał… jego twarz wyglądała, jak gdyby była z kamienia. Wyraz jego twarzy był straszny. Straszny i nie do przejrzenia. Potem odniosłam takie wrażenie, jakby chciał się ze mną przywitać. Bałam się, ale w Twoim towarzystwie czułam się bezpieczna. Więc podeszłam. Podeszłam wolnym krokiem i uniosłam rękę do góry. Zupełnie tak, jakbym miała za chwilę uścisnąć rękę Twojego taty. Podniosłam ją, cała się trzęsłam i podeszłam do niego jeszcze bliżej. Wtedy Ty popatrzałeś w moją stronę, chciałeś już coś powiedzieć. W tamtej chwili sen się urwał- zwierzyłam się.
- Dlaczego mi to wszystko powiedziałaś? - zapytał.
- Dlatego, że to mnie męczyło. Dlatego też, że wiem, że coś przede mną ukrywasz. Dlatego, że chciałabym poznać prawdę. Chciałabym znać całą prawdę. - Tutaj na odpowiedź trochę musiałam sobie poczekać. Nie odpowiedział od razu. Mimo to, czekałam. Cierpliwie. A podobno jestem niecierpliwa. Chyba właśnie uczyłam się być. Cały ten czas starałam się go obserwować. Wydawać by się mogło, że bardzo intensywnie o czymś rozmyśla. Przez cały ten czas widać było, że zrobiło się już bardzo ciemno. Kurczę - pomyślałam.
- Kiedyś Ci to wszystko wytłumaczę - powiedział.
- Obiecujesz? - zapytałam.
- Czy obiecuję? W sumie… mogę obiecać. W porządku. Obiecuję Ci, że powiem. Kiedy tylko nadejdzie odpowiedni na to moment - odrzekł.
- Dziękuję Ci - powiedziałam, uśmiechając się. Wiedziałam już, że coś przede mną ukrywa, ale i wiedziałam, że być może mi powie. Kiedyś tam. A on wiedział, że tak łatwo nie odpuszczę. Wie, że nie mam łatwego charakteru. Jak i ja wiedziałam, że on także nie ma najłatwiejszego.
- Zrobiło się już ciemno. Odprowadzę Cię. Co Ty na to? - zaproponował.
- Jasne. Chodźmy.
Szliśmy w milczeniu. Z tamtego miejsca pod mój dom daleko nie było. Jakieś dwadzieścia minut, może nawet niecałe. Cały czas milczeliśmy. Ta cisza zaczęła mi ciążyć. Była dość krępująca. Jestem raczej osobą, która nie ma w zwyczaju milczenia. Zazwyczaj jestem rozgadana. Jednak tutaj powstrzymałam się. Skoro on nic nie mówił, wolałam także siedzieć cicho. Po raz kolejny wydawał się o czymś intensywnie myśleć. Kiedy już dotarliśmy pod mój dom, stanęliśmy w miejscu. Patrzeliśmy się sobie w oczy. Wydawało mi się, że Oskar zastanawiał się wtedy, czy może zrobić jakiś krok. Jakiś tam krok, który wymyślił sobie w głowie. Wtem zbliżył się do mnie, podniósł rękę i pogłaskał mnie po policzku. Gdy mnie dotknął, przeszył mnie dreszcz. Nie taki jakby kopnął mnie prądem, nie. Taki przyjemny, ciarki takie. To było bardzo miłe uczucie. Przez cały ten czas patrzałam mu prosto w oczy, z rozdziawioną buzią. Po chwili opanowałam się i uśmiechnęłam się nieśmiało. Chciałam coś powiedzieć, ale sama nie wiedziałam co.
- Ci… Nic nie mów - uciszył mnie. Milczałam tak jak powiedział. Ta chwila trwała paręnaście sekund. Chciałam ją przedłużyć. Oskar ma takie czarujące oczy… magiczne. Po chwili odezwał się znowu.
- Do zobaczenia. - mówiąc to, uśmiechał się przeuroczo. I odszedł, zostawiając mnie pod drzwiami domu. Zdezorientowana, weszłam do środka.

9858 wyświetleń
121 tekstów
2 obserwujących
  • Irracja

    30 August 2011, 08:02

    :-)