Menu
Gildia Pióra na Patronite

Miłość po grób

loveforever

Byli parą. Idealną. Byli sobie przeznaczeni. Trwali ze sobą już ponad dwa lata. Nie kłócili się, nie sprzeczali. Rozumieli się bez słów. Nie potrafili bez siebie żyć. Wszyscy zazdrościli im tej ich idealnej miłości. Słowo "miłość"- miało dla nich wagę złota. Chociaż może nawet to określenie nie jest w stanie odzwierciedlić ich pięknego uczucia. Miłości bez skazy.

To na początku nie było łatwe uczucie. Właściwie było zakazane. Wiele musieli poświęcić, aby mieć właśnie siebie. Ona pochodziła z rodziny przeciętnej, zwykłej, on zaś ze znanej, obdarzonej szacunkiem. Ich rodzice nie zgadzali się na ten związek. Bo po co, on miałby spotykać się ze zwykłą dziewczyną? Nie wytrzymywał jednak, nie chciał słuchać swoich rodziców. Wymykał się do swojej ukochanej dniem i nocą. Ona zaś musiała poświęcić wiele straconych przyjaźni, bo wielu z jej znajomych nie tolerowało jego. Podobnie jak u jej lubego, rodzice bronili jej tej miłości. Mówili, że zmarnuje sobie życie, zadając się z takim egoistą. Egoista bez serca, bez sumienia- tak jak jego ojciec. Spotykali się jednak dalej, bez względu na wszystkie przeciwieństwa losu. Pewnego kwietniowego wieczoru, napisał do niej wiadomość: " Muszę Ci o czymś powiedzieć..." - zdziwiona, że nawet się z nią nie przywitał, odpisała " No, słucham Cię." Po chwili odpisał: " Nie mogę tak dłużej, zdradziłem cię, musiałem, chciałem, żebyś o tym wiedziała. Ale to nic nie znaczyło! To było kilka niewinnych pocałunków. Proszę, wybacz mi. Wiesz, że tylko Ciebie kocham. Przepraszam!" - Czytając tą wiadomość, rozszlochała się na całego, nie wiedziała co ma zrobić, nie odpisała mu. Nie wytrzymała. Cała roztrzęsiona, wybiegła na dwór w ich "potajemne" miejsce. Przedtem jednak, wyrzuciła telefon przez okno z drugiego piętra swego pokoju. Usiadła na ławce, zaczęła palić, pić... Wiedziała już, co zrobi lada chwila. Wiedziała, że nie potrafi bez niego żyć. Wiedziała, że życie bez niego nie ma sensu. Nie dla niej. Wybiegając z domu, zabrała ze sobą strzykawkę. Pustą strzykawkę. Wiedziała bowiem, że wystarczy tylko wstrzelić sobie powietrze w żyłę i będzie po wszystkim, po tym całym koszmarze. Cała przeszłość, szczęśliwa przeszłość, przyszłość, nie znana przyszłość i okrutna teraźniejszość- to wszystko zniknie. Będzie po wszystkim. Potrzebowała tylko odwagi. I miała ją. Podciągnąwszy rękaw bluzki, którą miała wtedy na sobie, zaciągnęła się ostatnim buchem papierosa i wypiła ostatni łyk wódki, po czym wcisnęła igłę strzykawki w zgięcie łokcia, zamknęła oczy i już nigdy ich nie otworzyła. Kiedy ona konała- na jej leżący na ziemi, roztrzaskany telefon, przyszła kolejna wiadomość : "Wiesz, którego dzisiaj mamy? To Pryma Aprilis kochanie!;*" - Jednak tego nie było jej już dane zobaczyć. Umarła- umarła z miłości do niego.
On po całej sytuacji, przestraszył się i poszedł do niej do domu. Jej rodzice, zdziwieni jego widokiem, zaczęli na niego krzyczeć, co on tu robi, przecież nie ma dostępu do tego domu i do ich córki. Chłopak poprosił rodziców dziewczyny o to, aby go wysłuchali. Opowiedział im więc całą historię, więc rodzice nastolatki pozwolili mu wejść do domu i zawołali ją do siebie. Wołali i wołali, a ona wciąż nie przychodziła. Zdziwieni, w trójkę weszli do jej pokoju, a on stał pusty, nie było jej w środku, ani nikogo innego. Wiało pustką. Jednak rodziców zaniepokoiło to, że po całym pokoju porozrzucane były wszystkie rzeczy. Po chwili wszyscy wybiegli jej szukać.
Chłopak wpadł na pomysł, aby pójść w „ich wspólne miejsce”, a więc wszyscy pobiegli za chłopakiem. On był pierwszy na miejscu, ponieważ całą drogę biegł. Zobaczył butelkę, leżącą u boku jego nogi. Miał dziwne przeczucie, że ta butelka należała właśnie do niej. Krzyknął więc w stronę jej rodziców, że jest pewien, iż ona tu była. Zaczął szukać sam. I znalazł. Leżała przy rzece. Wiedział już, że zrobiła to przez niego. Zaczął płakać z bezsilności, nie mógł już nic zrobić. Już nie żyła. Nie zorientowała się jaki dzień był w kalendarzu, tak bardzo go kochała.
Nie wiedział co ma zrobić, nie myślał logicznie, wziął do ręki jej butelkę i położył się obok niej. Leżał przy niej godzinami, jednak dalej nie wiedział co miał zrobić. Chciał zostać przy niej już zawsze. Planowali przecież wspólną przyszłość, a przez jego głupi żart, wszystko zniknęło, miłość jego życia, dziewczyna, bez, której nie mógł istnieć, bez której nie chciał żyć dalej. Zniknęła, umarła- przez niego. Sam chciał podzielić jej los. Jednak wahał się, modlił się o to, aby to był tylko sen i dalej przy niej leżał. Godziny mijały, a wciąż nic się nie zmieniało. Leżał do niej przytulony, płakał, a ona dalej się nie ruszała. Był już pewien, że nigdy nie otworzy tych swoich pięknych błękitnych oczu, że już nigdy nie usłyszy jej głosu, nie przytuli go ciepłym ciałem. Tego nie potrafił znieść, wytrzymać. Jak on mógł żyć w świecie, w którym nie byłoby jej? To nie było możliwe. Nie potrafił bez niej żyć. Zupełnie tak, jak ona. Ta miłość musiała być, musiała istnieć, oni musieli żyć. Żyć dla siebie. On nie potrafił bez niej żyć, a ona bez niego. Albo oboje żyją, albo oboje nie żyją. Tak sobie w tamtej chwili pomyślał. Zrobić coś musiał. Życie w świecie bez niej? To nie dla niego. A więc powiedział sobie, że podzieli jej los, że może gdzieś na tamtym, innym świecie, że może gdzieś tam… spotkają się w przyszłości raz jeszcze i, że będą mogli żyć dla siebie, tylko dla siebie. Bez żadnych utrudnień, bez żadnych przeciwieństw losu. Wziął więc do ręki jej strzykawkę i postanowił podzielić jej los. Ręka zadrżała mu nad widok tej strzykawki w swojej dłoni, bo nie był aż tak silny psychicznie jak ona, ale zrobił to, wziął do płuc powietrze po raz ostatni. Pochylił się nad nią, powiedział, że ją kocha i zawsze będzie kochał, i tak oto i jego życie stało się zmierzchem.

- Motyw jest taki, że nie warto stroić sobie takie żarty, bo czasem możemy... przesadzić

9858 wyświetleń
121 tekstów
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!