Bierz czerwoną szminkę i szpilki czerwone. Oni lubią jak wszystko pasuje, choć wiadomo, od dawna mamy ciągły grajdoł w głowach i torebkach.
Wpadniemy na ostatni show lata. Wygnieciemy dla nich sukienki albo rozkloszujemy je w tańcu posyłając w ich stronę powłóczyste spojrzenia i cytrusową nutę. Lubię zamieniać potok ich słów w płożącą się ciszę. Chcąc spróbować wina czerwieni naszych warg pozostają w zakłopotaniu ust. A splot głodnych myśli topi się w szklankach, gdzie ktoś wlał wcześniej księżyc. Przemkniemy aleją pociągniętą światłem latarnianych głów do czasu, gdy bełkocząca noc wykłóci się ze zmierzchem. Pamietasz? Mamy jeszcze kilka ciepłych miejsc. Zrzucimy szpilki. Gdy pijany dzwon przewraca ozorem z pierwszym promieniem słońca, w zadumaniu, pociągniemy usta szminką. Poranki bywają niewyraźne.
Onejka dziękuję, malowałam na potrzeby pewnego projektu😉
Maxiu, to tzw proza poeztycka, coś właśnie na pograniczu wiersza i opowiadania. Mam tutaj kilka takich tekstów. Co do szminki, to są teraz takie cuda, że nic nie czuć i śladu nie zostawiają. Ale tu nie ma mowy o całowaniu 🤔 A peelka ma być tu kusząca, czy dużo symboli- nie wiem. Jestem po tej samej stronie co ona, więc niektóre czynności są odruchowe 🙂