Siedziałem w kącie sceny przyglądając się jej radosnym pląsom. Wirowała po zakurzonych deskach, wzniecając maleńkimi stópkami szare, delikatne pyłki. Jej idealne, gładkie rączki wznosiły się do góry, bądź opadały, a główka, co jakiś czas przekrzywiała się na boki. Miała na imię Dolores, lecz dla mnie zawsze była po prostu Dolly.
Zastanawiało mnie, czy nie jest już zmęczona. Tańczyła bardzo długo, bez chwili wytchnienia. Mimo to, na jej gładkiej buźce nie było śladu po grymasie. Na jej karminowych ustkach, odkąd pamiętam maluje się ten sam, lekko uwodzicielski uśmiech, a w jej ogromnych, błękitnych oczach błyszczą zastygłe, dziecięce iskierki radości.
Gdybym mógł, zapewne zbliżyłbym się do niej i poprosił o jeden taniec. Lecz nie mogłem. Stwórca był zajęty teraz nią. Dolores była [...]