Kolega mówił, że ludzie, którzy wytykają palcami manipulację i drwinę też są zmanipulowani, ponieważ system potrzebuje takich osób, by formując linię oporu, same wyzwalały w ludziach opór przed przyznaniem się do własnej głupoty. Człowiek woli wierzyć w kłamstwa, niż przyznać się przed sobą, że dał się zrobić w bambuko.
Nieustannie stajemy przed wyborem, czy skłonić się do refleksji, czy może jednak czy wykonać skłon w stronę życia, akceptując własną naturę z ogromem niedomówień i niejasnych ścieżek, które przewodzą impulsy elektryczne, by pod ciągłym napięciem, w obliczu nadziei na pograniczu szaleństwa, dać sobie kolejną szansę na błędy w trakcie działania, na poczucie niezadowolenia i niezaspokojoną próżność, która tak pięknie napędza konsumpcjonizm, a z ambicji czyni natomiast jeden z elementów, który scala mikro i markogospodarkę w organizm działający przeciwko społeczeństwu dla jego korzyści.
Trochę okiem jednak też. Najpierw jest zauroczenie i chemia. Te słynne różowe okulary, później "wzrok" wędruje znacznie głębiej, nie pytając o zdanie. I zostaje coś więcej. Amor bywa jednak ślepy, bo czasem celuje nie tam, gdzie trzeba. I wtedy dopiero powstaje cały ambaras...