W wigilijną wieczerzę przechadzał się starzec pod ludzkimi domami… Zatrzymywał się niemal przy każdym oknie. Widział piękne choinki, uśmiechniętych ludzi, dodatkowe talerze na stołach i rozradowane twarze wypatrujące pierwszej gwiazdy… Nikt jednak go nie zauważył, wszyscy byli zbyt zajęci patrzeniem w niebo…Odszedł więc…wrócił do miejsca zwanym Golgotą, by dać się ukrzyżować po raz wtóry.
Gerardzie...ukazałeś tu obłudę- dodatkowe nakrycie, ale niechby ktoś spróbował zapukać...w tle kolenda, pachnie Tchibo, choinka wg. wzoru z katalogu, prezenty pod choinką i miałby tu wejść jakiś brudas? włóczęga? zespułby tę wspaniałą atmosferę... Twoje słowa to piękne adwentowe rekolekcje do rozważenia w sercu każdego z nas...ten starzec to może nie jest włóczęga- może ktoś ma swoją Golgotę mieszkając razem z nami- np. dziadkowie, do których nikt nie zagląda, których nikt nie wysłucha...oni są bardziej odrzuceni niż ten bezdomny...albo ktoś chory, ktoś kto wymaga opieki i jest kulą u nogi całej rodziny...lepiej być pięknym, młodym i bogatym... Dziękuję za tę myśl właśnie teraz, kiedy jeszcze jest trochę czasu na rozważanie istoty świąt...zrobiło mi się smutno...pozdrawiam...
Pięknie napisane. Wszystkie Twoje myśli są niesamowite i urzekają ogromną głębią. Uwielbiam je czytać, chłonę to wszystko, a każda myśl mnie ubogaca i skłania do refleksji. Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję Robercie i Rafale za wizytę w moich skromnych progach i za wspaniałe opinie do mojej myśli... Czasem zbyt bardzo jesteśmy zapatrzeni w niebo...a największy cud dokonuje się tuż obok nas...pod naszym oknem...wystarczy tylko nieco opuścić głowę... Pozdrawiam Was serdecznie...