Jeśli jesteśmy samotni, to nasze pocieszenie do lustra sprawia, że stajemy się jeszcze bardziej samotni. Gorzej, gdy obawiamy się utracić samotność, zamykamy się w sobie,samotność staje się naszym domem bez drzwi.
Jestem absolutnie pewna, że zależy to od właściwości człowieka. Samotność, smutek, choć uniwersalne, są osobnym doświadczeniem każdego z nas. W przypadku człowieka ,,zawsze" jest tylko iluzją, o wiele częściej uznać należy ,,to zależy" - być może wtedy się nie rozczarujemy.
Co do zabawy w ogólniki i konkrety, czasami trzeba narysować coś szerzej, by ktoś mógł się nie zgodzić i odnaleźć indywidualną linię papilarną, by ktoś się mógł poczuć blisko. Co do samej myśli, zasłyszane uczucie i tylko ubrane w myśl.
Może tu dużo zależy od od poczucia własnej wartości? Czy ten drugi rozmówca jest dla nas ważny? Ja w samotności np boję się że popadne w rekurencję, której nie będę umiał przerwać. Chyba wszystko zależy od osoby, doświadczeń, stanu psychicznego, osobowości... Operując na ogólnikach można dojść do różnych przeważnie sprzecznych ze sobą wniosków, a rozmowa o konkretach to raczej tylko w cztery oczy
całe szczęście, że nie jestem lekarzem, bo obawiałabym się pukania do drzwi! Myślę, że trudno wyobrazić sobie bardziej naturalny dialog (hmm? monolog) w gabinecie niż ten :)