Testament...
Coś mnie ciągle uwiera i trochę się boję
Co ja powiem temu który moim Stwórcą
W prawdzie faktach i dobru ledwo dzisiaj stoję
W fałszu który otacza działania się kurczą
Wszystko co doświadczyłem to ludzi świadectwo
Jak brutalna jest u nich w krzywdzie tolerancja
Życie w ciągłej obłudzie to sumień kalectwo
Kliki rządów cechuje podła arogancja
Broń zabija wciąż ludzi covidem nazwana
Plan zabójstwa na globie czyni się bezkarnie
Percepcja u tłumów za mgłą i pijana
Kiedyś w końcu powstaną w prawdzie wielkie armie
Będą zwodzić wciąż łudzi jacyś celebryci
Szum medialny zakłóci rozum i rozsądek
Prędzej od szczepionego coś się szybko chwyci
A religia do igły to modny obrządek
Nie zaszczepie się nigdy nawet po mym trupie
Bo jak można wprowadzać w swój organizm śmieci
Choć w tej groźnej chorobie dalej czacha łupie
Bez myślenia mordercy szczepią dziś swe dzieci...
Ruszy niedługo fala od tych co są dźgnięci
Oni obudzą prątki co są w nich uśpione
Wierzą w prawdy medialne tylko pierdolnięci
Ich troska o swe życie będzie pewnym zgonem...
Sławomir Marczewski