wiecie co trochę mi się nie chce tego wyjaśniać, ale dla Was ... ;) no ok. bo to jest trochę jakby to powiedzieć skomplikowana sprawa - ta moja myśl. generalnie chodziło mi o coś takiego jak śmierć rozumiana poprzez obumieranie dla świata, dla siebie, w miłości, nienawiści itp. po prostu codzienne umieranie.i żeby tych śmierci swoich nieuniknionych nie zwalać na czyjeś barki, żeby się uporać z tym w swoim wnętrzu poniekąd. masakra. mam nadzieję, żeście coś, cokolwiek, odrobinkę zakumali ;) z klarownością mi chyba nie wyszło do końca najlepiej ;P