Może.. a może to nasza nadzieja spogląda na dzień jutrzejszy łudząc się odmianą czegokolwiek.. Przejedzeni życiem, a na deser myślami :) potrzebujemy odmienności.. Widzisz ja raz piję, a raz nie :)) pełna swoboda decyzji-spróbuj ;)) Tak serio. Jutro wstańmy inną nogą.. nie oglądamy kawy czy herbaty? to, to zróbmy.. bez porannej gimnastyki? Zatem jutro dajmy sobie w kość.. Pranie, prasowanie bzdura! idźmy na spacer.. pełen kosz nikomu nie zaszkodzi, a codzienne zmaganie się z nim na pewno nie pomaga. I jeszcze jedno, lody w podwójnej polewie- pewnie nie, no jak tak- tyle kalorii.. Walić kalorie, podwójne właśnie i migdałkami posypać..Później jogging, ruch cokolwiek by przed codziennością uciekać :) Miłego dnia zatem, główka do góry ;)
Ja przecież wiem, że intencje Twoje szlachetne:) Złoszczę się na siebie i tylko na siebie, że przestałam " potrafić odpoczywać", nawet gdy siedzę myśli na to nie pozwalają. To jak labirynt, szukam wyjścia, może wyjściem, będzie jutrzejszy dzień?
Cały czas czegoś oczekujemy, nie pozwalając sobie na komfort cieszenia się z tego co mamy...życie to ciągła bieganina, a ja pragnę usiąść i nacieszyć się chwilą...To nie kalendarz stanowi problem, tylko nasza mentalność.Ciągle nam mało i mało i mało, nie ważne że piękna pogoda, cudowne kolory pojawiły się na drzewach, najważniejsze dokopać się do problemów i nad nimi popłakać. I ja tak mam...i za to się nie lubię.
Ooo kurcze, czyżby tak zaczynał się pojedynek z kalendarzem.. ;)) Jak będzie tak dalej, porwij go-zerwij kilka kartek, zobacz dziś co będzie jutro ;) Myśl spoko :)