obawiam się, że one się nie dopalają nigdy. Spalony most, to spalony most, nie jest tym co powinno być po drugiej stronie spalonego mostu, czyli jakimś Feniksem, który ma się odrodzić z jego popiołów. Trudno jak baron Munhausen, złapać się za uszy i wyciągnąć z bagna. Nie da się. To nie pstryk i królik z kapelusza. Ale trzeba iść po wodę życia, nawet, jeśli jej nie ma, to nadzieja jest od cudów, zatem pojawia się jej siostra miłość, choć i z niej wciąż daleko, aby zaufać, aby uwierzyć, ale już się próbuje...
czasem chciałabym wiedzieć jak to zrobić... ale tylko czasem... zwykle trwam na posterunku, by dorzucać myśli, odruchy, napisadła... żeby więzy się choć... tliły... tylko przez to nie mogę odejść za daleko... a powinnam.