Mój błąd, że nie napisałem wariaci w "". Bo celowo nazwałem ich tak... pieszczotliwie:) Bo żeby pomagać prawdziwie bezinteresownie, dobrowolnie kładąc głowę pod toporek, trzeba po prostu lubić coś takiego i (jak pisałem pod wieloma myślami) być albo hardcorem, albo krejzolem.
A tacy wariaci kochają chyba wszystkich! A może nienawidzą i w tym szukają odkupienia? To zależy od persony... Tak, to zależy od osoby, ale czy na pewno "wariaci"? W końcu każdy chce nadać jakiś sens swojemu życiu, choćby miał być on najbardziej absurdalny... I znowu poruszyłeś bardzo ciekawy temat - odkupienia. Ale myślę, że i na niego przyjdzie wkrótce czas ;-)
Gdy motywacją dla dobra jest strach przed karą lub obietnica nagrody, to dlaczego zła nie czynić ma w tym samym "mechanizmie"? Właśnie, i to jest z kolei działka mi, osobiście jest bardzo bliska, sporo nad tym tematem poświęciłem studiów... Co do "rytualnej ofiary" ,coś innego miałem na myśli pod tym pojęciem, mianowicie, gdy człowiek jakoś "życia" w swoim życiu znaleźć nie może (ale po prostu boi się śmierci) ,zamiast zwyczajnie ze sobą skończyć - bo to było za proste - szuka jakiejś przegranej sprawy, by na niej "roztrzaskać" swoje życie. Do tego pasuje Twoje ostatnie zdanie: To przede wszystkim akt desperacji, który ma zwrócić uwagę świata, dla nich to jedyne ‘dobro’, jakie mogą podarować tym, których kochają…A tacy wariaci kochają chyba wszystkich! A może nienawidzą i w tym szukają odkupienia? To zależy od persony... Chyba jutro jakoś dyskusję wznowię bo terazzzzzzzzzzzzzzzzzzz... * odgłos pacnięcia głową w klawiaturę*
Bardzo dziękuję Wam wszystkim za te niesamowite opinie... Nie sądziłam, że ta myśl wzbudzi zainteresowanie, choć mi osobiście jest bardzo bliska...
Każdy z Was miał swój pomysł na interpretację i ogromną przyjemność sprawiło mi czytanie Waszych komentarzy :)) Ja jak zwykle wtrącę i swoje "dwa grosze"...
Madziu, bardzo dobrze odczytałaś mój zamysł. Myślę, że najczęściej niewolnikiem czyni nas strach lub 'pożądanie'. Oba te uczucia mogą zaślepić tak bardzo, że nie potrafimy odróżnić już dobra od zła...
Myśl subtelna jak *ekhem* kopniak w przyrodzenie... Podniosłaś Nocna Ćmo ciekawe zagadnienie. Czynienie dobra ma swoje granice, i gdy się w nim zatracić, można wylądować 180' od celu zamierzonego? Wychodzi na to, że tak... Wolność to niewola... jak pisał Orwell. A co jest motorem napędowym? Strach... Właśnie! Gdy ktoś żyje w środowisku ciągłego zagrożenia, czyfatum zła, nie ma co się dziwić, że będzie chciał czynić "dobro" ,niejako na siłę - by wyrównać szalę jaką między tym co doświadcza, a swoim [...]
Czynią dobro ze strachu przed tym złem... I wtedy, taki zakładnik, omotany wokół palca, zrobi wszystko, by się uwolnić spod niewoli kogoś, kogo się panicznie boi... Wcześniej jednak, jak marionetka, wykona wszystko, posuwając się do zła... Tacy ludzie są najniebezpieczniejsi...
"Człowiek zły dąży do potęgi." i dążąc, nie ubrudzi sobie rączek...
Ogromnie dające do myślenia słowa... Wieczorne pozdrowionka, Maryś :)