Myślę, że trzeba iść swoim tempem, a więc czasami kogoś wyprzedzimy. A skoro nas potem dogoni, to znaczy, że ma problem. Najważniejsze, żeby taki ktoś trzymał się jednak w bezpiecznej odległości, czyli warto wtedy zwolnić i niech lyzie. Za tymi co idą przed nami nie ma co gonić, bo widocznie nie są z naszej parafii, zatem niech idą"górą", a my idźmy doliną.