Ktoś kiedyś powiedział, że żyjąc wspomnieniami jesteś martwy za życie. A więc w tym tkwi problem. Żyję w trumnie... Szczelnie zamknięte w przeszłości. Przykryta wspomnieniami. Wieko wydaje się za ciężkie, by móc je podnieść i się uwolnić. Czasem się udaje. Na chwilę. Zbyt krótko. A potem znów, dzień po dniu powoli umieram.
Nie powiem Ci prawdy. I będę kłamał mówiąc prawdę.
Życie nie zamkniesz w zdaniu czy trzech. Czasami warto żyć wspomnieniami, a kiedy indziej lepiej nie wspominać. Zastanawiaj się jak tylko długo musisz, każdy jest mądry, po fakcie :)
Jak się uwolnić, by móc iść na przód? Zostawić za sobą wspomnienia. Zapachy, melodię. Zostawić słowo, oczy, serce. Zamknąć książkę. Postawić kropkę i pisać nowy rozdział?