Kiedy drwiła z bliźniego - rosły jej skrzydła, jakaż to szydercza radość rosła w miejscu, gdzie dobroć powinna się krzewić. Przez myśl jej nie przeszło, że gdzieś, ktoś uronił łzę... Aż pewnego dnia coś...zabolało. Przypomniała sobie, że przecież Ona też - ma serce.
Zagalopuje się człowiek straciwszy umiar, nie wspomnę o takcie czy dobrych manierach, wręcz zachłyśnie poczuciem " błyskotliwości "... Kiedy nim potrząsnąć, opamiętanie przyjdzie jak zimna prawda ( choćby za późno ), może się tylko gęsto tłumaczyć, ale z miernym przeważnie skutkiem dla zaufania. I zostanie człowiek, z guzikiem ;)