Jesteśmy myślą w niewystarczalności naszego języka. Świadomością, niezrozumianą pulą ukrytych impulsów. W teatrze społecznego życia zakładamy goffmanowskie maski. Chciałabym poznać choć jednego człowieka na poziomie jestestwa, nie na poziomie bytu. Jak wiele ukrywasz za kurtyną własnych zmysłów...
To nikogo nie obchodzi.
Gdy okrywamy kosmos, tyle w nas jest do odkrycia. Świadomość, choć to za małe słowo, jest cudem. Ludzkość, choć siebie nie zna, jest granicą dla życia.
Hmm... z jednej strony ukrywamy, ale z drugiej, tak jak stoi w tekście, nikogo to nie obchodzi. Wciąż czekamy na te wyjątki - żyjąc jak nieodkryte kosmosy. Poznanie kogoś - to wyzwanie. Trzeba chcieć obustronnie i nie chodzić na skróty. Coraz częściej zauważam, że najważniejsze, aby było lekko, łatwo i przyjemnie. Mądrze to napisałeś/napisałaś. :)
Może nie na sobie samym, a na tej obcej rzeczywistości, którą przeżywa ktoś nam bliski, a której nie rozumiemy my sami. Jako ludzkość wysyłamy łaziki na Marsa, a często nie jesteśmy w stanie wyjść z własnych butów i zapytać, jak nasza prawda wygląda przez cudze okulary. Pozdrawiam :)