Przewrotnie jak to u ciebie. Im mniej masz relacji z Bogiem tym bardziej możesz być sobą...tak też pasuje. Wszystko zależy od podejścia. Jeśli założyć, że Bóg nas tworzy to podążając własną ścieżką wchodzimy w relacje z nim. Bo do tego nas stworzono. Idziemy zgodnie z własnym przeznaczeniem. Masz rację mówiąc, że wypadałoby zacząć od pytania ,,wierzysz w Boga?".
"Im mniej masz relacji z Bogiem tym bardziej możesz być sobą...tak też pasuje. " Kiedyś mi leżało. Rozumiem. Wszystko zależy od tego w czym upatrujemy tego czego poszukujemy, a poszukujemy tego samego.
Relacja bierze się z matki. Dalej z najbliższych, najczęściej ojca, by ostatecznie dojrzewać w Bogu. Czy cechy matki oddają istotę Boga? I tak i nie. Matka uczy miłości, zwykle dość fatalnie jej to wychodzi. Choć oczywiście chce dobrze to zwykle dla siebie. Prawdziwej Miłości może nauczyć jedynie Bóg. Trza umrzeć dla matki, by narodzić się dla Ojca. Co do personifikacji - wszyscy jesteśmy dziećmi.
Nie pamiętasz "bajki" o jabłuszku? To co łączy Boga z Tobą jest zrodzone, to co Ciebie z Nim wynika z nawrócenia "śmierci/zmartwychwstania/odrodzenia" - to proces.
Nie lubisz absurdów? :) Tak uważam. Uważam, że to co napisałem jest Prawdą. Wierzę w To do tego stopnia, że przenika To całe moje życie. Od każdego ranka, do każdego wieczora. Nie wyobrażam sobie wierzyć i myśleć inaczej.
Niestety (a raczej stety) to wiara. Wydaje mi się, że silna i mocna. Ugruntowana życiem, doświadczeniem, wydarzeniami i mistyką.
Jeżeli jednak pytasz czy na pewno tak jest. Odpowiadam "nie wiem". Nie mam pewności, że Bóg istnieje, więc nie mam pewności czy zdanie jest prawdziwe.
Wiem jednak, że wierzę, iż tak jest. A ta Wiara, można rzec jest dla mnie o wiele bardziej wartościowa niż jakakolwiek prawda.
Prawdą obiektywną jest Bóg, ale cóż możemy o Nim powiedzieć. Jedyne co przychodzi mi na myśl to Miłość, a tu pojawia się kolejne pytanie: "czym Ona jest"?
Moglibyśmy tak gadać ze 2 tygodnie, a temat pewnie dopiero by się rozpoczynał. Więc nie wiem. ...