Jedynym argumentem jakim posługuje się religia jest strach... Strach przed tym, że jeśli się pomylisz i bóg istnieje, spłoniesz w ogniu piekielnym... Zawsze dodają do tego, że jeśli się pomylisz i boga nie ma, nic nie tracisz... Nic bardziej mylnego... Tracisz wolność samodzielnego myślenia...
Ale niektórzy ludzie... najwidoczniej urodzili się po to by żyć w niewoli... Niewoli której sami się poddali...
Filozofia... Umiłowanie mądrości... Co do wiary to akurat u mnie pokłada się z wiarą moich rodziców. Co prawda jako człowiek robię wiele błędów i stale staram się poprawiać - także w kwestii wiary. "Nic na siłę" jak najbardziej się z tym zgodzę. Dlatego nigdy nie zmuszam do niej, ale polecam. Tylko jeśli ktoś chce. Emm... i nie tylko do wiary można zmuszać na siłę, ale do niewiary itd. Zawsze w proponowaniu komuś czegoś kieruję się tą myślą z książki "Halo Pan Bóg? Tu Anna" "Doprowadź kogoś do niepewności, a masz większą szanse, że twoje słowo zostanie zauważone i przemyślane ponownie" pozdrawiam
Jeżeli wiara daje ci satysfakcję, to bardzo się cieszę. Nie mam nic przeciwko wierze w boga, dopóki pozostaje wiarą, a nie jedyną słuszną prawdą, głoszoną przez jedyny słuszny kościół. Chodzi o to że ja czuje się szczęśliwy jako agnostyk, tak samo jak ty czujesz się szczęśliwy jako chrześcijanin(?). Problem tkwi w tym, żeby żaden z nas nie uszczęśliwiał drugiego na siłę, nie straszył potępieniem i nie uważał się za najwspanialszego mędrca i głosiciela jedynej prawdy na świecie. Istnieją setki filozofii, ważne jest to by twoja, była na prawdę twoją, a nie twoich rodziców czy księży.
Wg mnie błędna myśl. Prawdziwa wiara w Boga nie polega na strachu, ale na miłości - i to jest jedyny argument wiary jaki ma sens. Miłość, która jest w tym świecie i poza niego wychodzi w nieskończoność, wszystko inne to dodatek do niej. Prawdziwa wiara w żaden sposób nie ogranicza. Prawdziwa wiara nie zakazuje ci myśleć - wręcz przeciwnie - motywuje do szukania prawdy.