hmm, najtrudniejsza?? jak dla mnie to też w tym trochę komformizmu i chociaż sama jestem tą nieszczęśliwie zakochaną i cierpiącą, to stwierdzam, że człowiek lubi tą rolę: wszyscy Ci współczują, jesteś w centrum przyjaciół(chyba że ich nie masz, no to musisz zaczerpnąć trochę innej filozofii...:/) i w końcu do kogoś się tam przytulisz... (nie znam wygodniejszego miejsca jak ramiona i plecy drugiego człowieka;];]) co do samotnych matek, to ciężko im na pewno, ale masz tam zawsze kogoś, kto Cię kocha, takie moje pokręcone zdanie;))
Lubie rozmawiać i sam często zastanawiam się po kilka razy nad wypowiedzianymi słowami, zwłaszcza takimi,które w ogóle nigdy nie powinny zostać wypowiedziane.
iG. - Cieszę się, że skłoniłem Cię do refleksji. Miło widzieć, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią drugi raz przemyśleć wypowiedziane słowa. Co do stety-niestety - zdecydowanie "stety". I tego się trzymajmy ;). Pozdrawiam.
Niestety, albo stety tej myśli zbytnio nie mogę podciągnąć pod swoje własne doświadczenia, ale obserwując ludzi, słuchając ich wywnioskowałem, że tak pewnie jest. Hmm w sumie to faktycznie ciężko jest stwierdzić, która rola tak na prawdę jest najtrudniejsza. Dla kogoś może to być rola samotnej matki, choć są kobiety bardzo silne i świetnie sobie radzą. Natomiast dla kogoś innego będzie to rola nieszczęśliwie zakochanego.
Nie zgodzę się z tą myślą. A co z rolą samotnej matki? Albo ledwie co pełnoletniej osoby, która nagle zostaje sama na tym świecie? Moim zdaniem umartwianie się słowami "jaki to jestem nieszczęśliwie zakochany" jest... konformizmem. Wbrew pozorom to dość wygodny stan - nie trzeba nic z tym robić. Pozdrawiam.