Nie mogę pojąć. Skoro coś / ktoś nie istnieje, to w jaki sposób miałby nauczyć cię żyć, oglądać świat i być. Wydaje się być niemożliwym by brak istnienia uczył istotę o istnieniu samemu nawet nie będąc. Chyba, że traktujemy brak istnienia, jako odwrotność bytu, ale skoro my nic nie wiemy o niebycie, to czemu niebyt miałby wiedzieć o bycie. Poproszę szersze wyjaśnienie, jeśli jest taka możliwość. Pozdrawiam