Gdy byłam małą dziewczynką, często piekłam ciasta z mamą. Pewnego popołudnia, kiedy wkładałyśmy je do piekarnika, mama powiedziała, że powinnam mówić do ciasta wtedy pięknie wyrośnie. Usłyszawszy to, prawie całą godzinę, przesiedziałam na podłodze przemawiając do placka z malinami. Zalałam się łzami, gdy rodzicielka otworzyła piekarnik i moim oczom ukazał się zakalec. Tamtego dnia zrozumiałam, że prowadzenie monologów nigdy nie kończy się dobrze.