Z jednej strony można powiedzieć, że najpierw trzeba polubić i zaakceptować siebie żeby móc w pełni siebie pokochać. Ja jednak schylam się ku myśli, że nie każda miłość jest dobra. Zdarzało mi się kochać i nienawidzić. Zarówno kogoś jak i siebie.
W czasach, gdy "kocham cię" jest rzucane jak szmatą, "lubię cię" znajduje swoją głębię i potrafi być o wiele bardziej niezręczne. Podczas gdy miłość jest najczęściej dobrym obyczajem, np miłość rodziców do dziecka, tak lubienie wynika już z czystej sympatii do drugiej osoby
Bywają takie momenty w życiu, że nawet własnych dzieci się nie lubi mimo, że się je kocha. Miłość do siebie i nie tylko, pomaga znieść trudne chwile licząc na zmiany;)
Nie ukrywam, że może wpadłbym na coś lepszego gdybym chwilę poczekał i pomyślał dłużej w jakiej formie ją zamieścić, jednak napisałem o "pełnej akceptacji", zmienia jednak trochę wydźwięk... I też nawet by się po prostu polubić, nie trzeba koniecznie akceptować wszystkich swoich wad, które są dla nas czasem jak kamień w bucie.