Odszedłeś.
Zamknąłeś drzwi z taką siłą, że moje powieki także się zatrzasnęły.
Nienawidzę kiedy tak odchodzisz, kiedy krzyczysz, że żałujesz każdą chwilę ze mną, kiedy się nie pożegnasz,
Nie ma Cię.
Czasem tak bardzo przeklinam życie, przeklinam Ciebie, świat, Boga.
Nienawidzę kiedy tak odchodzisz, pakując swoje rzeczy, udając że wcale nie widzisz, jak płaczę.
Pamiętasz?
Mówiłeś, że nie odejdziesz, że zawsze będę już tylko ja.
Nienawidzę kiedy tak odchodzisz, zostawiając mnie z pokojem pełnych Twoich słów,obietnic i spojrzeń.
Zapomniałeś
wziąć wspomnień, leżą drętwo na podłodze, na tapczanie, na moich ustach pełnych Twojej miłości.
Nienawidzę kiedy tak odchodzisz, wtedy czuję pustkę, cholerną pustkę, ból i strach.
A może
to ja odeszłam pierwsza, może Ty byłeś obok, a ja gdzieś znikałam?
Może
to ja nie chciałam pamiętać i starałam się zapomnieć?
może
to ja popełniłam jakiś znaczący błąd?
Nienawidzę kiedy tak odchodzisz, później nie mam już nic oprócz tych słów,
ja nie wiem już nic, nie mam nawet sił czegokolwiek czuć..