Samobójca hotelowy
Kryjąc pokój samobójcy
w hotelowej tajemnicy
jego list w kawałku skrawku
kartki rwanej zeszytowej
jego list w kawałku skrawku
pod poduszką ukrywany
poplamioną czarną kawą
tanim winem dyskontowym
parę wersów o nicości
dużym braku otwartości
że był nikim, szczurem niby
i te ciągłe jego „gdyby”
gdybym częściej się odzywał
gdybym siebie nie przeżywał
gdybym ludzi jak promienie
słońca w siebie mocno wlewał
gdybym się nauczył jeździć
konno, bliskie lasy zwiedzić
gdybym zamiast pisać wiersze
dbał te swoje rzeczy pierwsze
dłoń co nigdy mnie nie tknęła
tak prawdziwie i tak szczerze
oczy które cicho patrzą
i w jedności i też w wierze
i ten lot wśród traw wysokich
i tą radość zapomnianą
w zdziecinniałej akceptacji
bez potrzeby deklaracji
zabrakło mi tylko ciebie
zabrakło ciebie w potrzebie
zabrakło mi ciebie-siebie
ty głupku w wiecznym pogrzebie
spełniony w swym niespełnieniu
idę, odbijam od brzegu
żegnajcie których nie znałem
barw życia co nie spotkałem
w hotelowej tajemnicy
chowam kartę zeszytową
i obcinam sznur gotowy
szkoda na to wszystko głowy