Menu
Gildia Pióra na Patronite

CZŁOWIEK, KTÓRY SPRZEDAŁ SWOJĄ SKÓRĘ(recenzja filmu)

fyrfle

fyrfle

Tunezyjski film, który w tym roku był nominowany do nagrody Oscara, w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Film przepiękny wizualnie i poruszający kilka tematów społecznych i politycznych oraz moralnych współczesnego świata. Mieszanina gatunków filmowych. Dramatu, melodramatu, filmu obyczajowego i dramatu społecznego, a nawet może wprowadzający nowość - dreszczowiec artystyczny.

Przede wszystkim, moim zdaniem, to film o sztuce i artyście. Pyta - czy artysta w sztuce może przekraczać wszelkie zasady, prawo
Czy może w nieskończoność przesuwać wolność swojej wypowiedzi, nie licząc się z pozostałymi miliardami ludzi i tym, że ich wolnością jest ograniczenie się. Czy artysta morze z człowieka zrobić dzieło sztuki i ograniczyć go dla swojej wolności wypowiedzi, nawet, jeśli chce wypowiedzieć się w ogólnie słusznej sprawie? Czy artystom, twórcom należy się zwolnienie z ogólnie przyjętych praw, norm moralnych, w imię prawa do poruszania u odbiorcy sumienia, wzbudzenia poruszenia intelektualnego? Film ogólnie o poszerzanie człowieczeństwa o kolejne etapy perwersji, dziwaczności i chyba generalnie o kolejne zło.

Film, który w jakiś sposób nawiązuje do doktora Fausta, do pana Twardowskiego, czyli, że czasem w życiu, gdy jest trudno, trafiamy na Lucyfera i jego świtę, i za miraże wolności sprzedajemy właśnie wolność. Bo wolność, to nie zawsze, jest to co chcemy. Na szczęście w tym filmie, "diabeł" reflektuje się, że artysta, musi być uosobieniem człowieczeństwa i dobra, postępu w dobru, nie tylko skandalistą.
Pewna scena nawiązuje do słynnego fragmentu książki Doktor Żywago i policzkuje nas ponownie i budzi ze snu konformizmu mówiąc - czasem w kajdankach i za kratkami jesteśmy bardziej wolni, niż o kawiorze, w 7 gwiazdkowym hotelu.

Przyczynkuje się do dyskusji o zwierzętach, bo skoro można wyprodukować sztuczną ludzką skórę, to czemu nie wyprodukować koniny na steki, czy jagnięciny na grilla? Na pewno to miecz przeciw hodowcom zwierząt rzeźnych. Że powoli męczarnie zwierząt, muszą zastąpić labolatoria produkujące mięso, bez gazów cieplarnianych.
To też film o pięknym kraju jakim jest Syria i cudnym narodzie, jakim są Syryjczycy, którzy próbują zachować godność, mimo trwającej tam, niekończącej się wojny. Film, który przywodzi różne refleksje o emigracji, uchodźctwie. Czy ludzkość powinna generalnie pozwolić sobie na swobodny przepływ ludności, czy to możliwe? Czy przy swobodnym przepływie ludności poradzimy sobie z ekstremistami, fanatykami, czyli z różnymi odcieniami terroryzmu? Czy świat bez granic, podziałów jest możliwy? Czy kiedyś przestaniemy pytać - skąd jesteś? Czy kiedyś porzucimy to, co nas rozdziela, choć jesteśmy tacy sami? Czy, kiedyś będziemy żyć tu i teraz, dla szczęścia i odpuszczą sobie nas ludzie żyjący z religii i niewolenia oraz dzielenia nas religią? Czy do tego trzeba jednak wyeliminować pojęcie Boga?

Oczywiście to film o tym, jak ważna jest rodzina w życiu Syryjczyków, jak silne są więzy rodzinne i klanowe. Jak bardzo Syryjczycy czują się w obowiązku pomagać sobie, gdy któremuś z nich powiedzie się w życiu. Gdy na przykład wyjedzie do Europy i jego talenty zostaną zauważone i przyniosą mu pieniądze. Zaraz wysyłają je rodzinie, aby ci, na miejscu mogli się uczyć lub w oparciu o swoje umiejętności otworzyć biznes, czyli sytuacja, która u nas wykruszyło się lub wykrusza, w wyniku zmian ustrojowych i postępującego oddalenia bliskich i dalekich krewnych, czyli degeneracji rodziny.

Film też narzuca ludziom wrażliwym myśli, czy możliwe jest odmienić ludzkość, aby nastawiła się na pomaganie sobie, żeby ten jeden procent bogatych zainwestował swoje pieniądze w wyrównanie szans. Myślę, że obowiązkiem piszącego recenzje z takiego filmu jest stawiać właśnie takie błędnego rycerza pytania. Sam raczej nie wierzę w możliwość takiego cudu, żeby ludzie, którzy lubią dominować i krzywdzić, jednak dostąpili cudownego przemienienia. Chyba trzeba by było zrezygnować z państw, ras, granic i wielu innych murów pogardy, tak naprawdę pogardy.

Ten film to piękny melodramat i to z hollywoodzkim zakończeniem, opowiada, o tym, że Arabowie, ludzie trzecich i czwartych światów też kochają i też potrzebują miłości. Kobieta chce być do końca życia z jednym mężczyzną, a mężczyzna pragnie tej jednej jedynej, do końca, do śmierci. Przecudnie dążą do siebie, mimo przeciwności losu, własnych słabości, żeby być szczęśliwymi, ponad to co sobie roi wszechświat i zło.

Film, że widzimy w Syryjczykach ludzi. A może wbrew logice, a zgodnie z miłością przyjąć ich wszystkich w Polsce i Europie, zablokować konta bogaczy i wydać te pieniądze Syryjczyków i innym, oczywiście mądrze, a potem zobaczyło by się i pomyślało, co dalej?
Może sprawdzić. Powyżynamy się, czy będziemy szczęśliwi.

Myślę że oni powybijają nas, teraz modny jest łuk i strzała.

Cudny film.

CZŁOWIEK, KTÓRY SPRZEDAŁ SWOJĄ SKÓRĘ

Reżyseria: Kaouther Ben Hania.
Scenariusz: Kaouther Ben Hania
Produkcja: Tunezja
W rolach głównych: Yahya Yahyani
Monica Bellucci
Dea Liane

297 755 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!