Menu
Gildia Pióra na Patronite

Strażnik poszarpanej moralności

Podobno człowiek, który zatracił możliwość wybaczania, zatracił człowieczeństwo. A co jeżeli rany, które nam wyrzadzają są zbyt bolesny, nadto głębokie by je zaszyć. Czy za błedy innych płacimy swoim człowieczeństwem? Zatracamy je na tafli tego śliskiego życia. Dlaczego, musimy wybaczać, tolerować głupotę innych. Bo wyrzuty sumienia zeżrą nas od środka? Mamy klaskać choć ręce już omdlałe? Zamknąć oczy na zło, udawać że w ogóle nie istnieje? Czy to nie obłuda? Wybaczamy, tak nakazał dekalog. Ale pamiętamy, bo tego nie napisali. Nie jest śmieszne w swej istocie tworzyć tak chory schemat? Czy czyste w swej postaci wybaczenie, jest za drogie na wczesniej już wspomnianą przeze mnie moralną kieszeń? W życiu zraniło mnie wiele osób, nad wieloma ranami się nie zaptrzymałam, przymknęłam oczy, zagryzłam wargi, udając ze nic mnie nie boli. Nad kilkoma zaś, przyklekłam, zapłakałam. Podjęłam decyzje, decyzje która według mnie była najlepsze. Nie wybaczyłam, nie musiałam też zapomnieć. Wyrzuciłam, jak na tasmie trefne częsci, z mojego życia ludzi, którzy nie zasłużyli by przeżywać je razem ze mną. Owszem, zastanawiałam się, czy powinnam wybaczyć. Ale byłoby to w ogóle coś warte, jeśli wiem, doskonale wiem, że nie dałabym rady zapomnieć. Człowiek nie zapomina. Upycha w rogi żal, ból i cierpienie, stając się nieczułym kwadratem, wielokatem, a potem nieskończonokątem, bo problemów za wiele, a rogów coraz mniej. Nie żałuję, że po prostu odwóciłam się na pięcie. Nie zyję w obłudzie. Podjęłam decyzje, które są przemyślane. Straciłam ich, na zawsze, na własne osobiste zyczenie. Ale czy byli warci skoro zwątpiłam.. skoro potafili doprowadzić mnie, tą silną do łez, do krwawego płaczu, do zwątpienia własnego jestestwa. Nie byli, może nie, że nie byli warci ( choć mogłabym to tak ująć) Nie byli współpasażerami mojego czerwonego busu jestestwa. Byli conajwyżej pasazerami na gapę, a kontroler, ten sumienny, wypełnił swoją powinność. Nie wyszedł z etyki zawodowej, nie pomylił jej z etyką życia. Zatrzymał pojazd, choć pędził tak szybko. Wyprosił wszystkich, tych, kórzy nie przeszli próby czasu, którzy na własne zyczenie, nie wykorzystali tego co chciałam im powierzyć, nie chcieli tego czym chciałam się podzielić. Nie łudziłam się ,że zapomne. Nie zapomniałam. Pamiętam ból jaki mi wyrzadziłeś, pamiętam rozczarowanie jakim mnie uraczyłaś, pamiętam upokorzenie jakim mnie przywitałas, pamiętam gniew jaki we mnie wzbudziłaś. Nie rozdrapuje ran, przecież nie jesteście tego warci. Z podniesioną głową patrzę im prosto w oczy, w te blade oczy rzeczywistości. To nie mi sumienie odmawia posłuszenstwa, nie dla mnie jest ono problemem, nie ja boję się zamknąć oczu, zapaść w sen, niekoniecznie przyjemny. Nadal patrze w lustro, mam nadzieje, że do końca zycia bez strachu. Moje oczy nadal maja błysk. A ja nadal czuję, że stoję na straży swej moralności, nadto poszarpanej, wystawionej na liczne próby, lecz nadal mojej moralności.

21 002 wyświetlenia
429 tekstów
2 obserwujących
  • Albert Jarus

    5 July 2012, 13:05

    dziś jestem na tak! krzywd zadawanych przez przyjaciół ie ma co wybaczać, a jeśli nawet to omijać ich łukiem...