Menu
Gildia Pióra na Patronite

BÓL I BLASK(recenzja filmu)

fyrfle

fyrfle

Pedro Almodowar powrócił arcydziełem artystycznie genialnym, a w treści pozostał sobą, więc kontrowersyjnym guru ideologii skrajnie lewicowych, ale rozumiejącym rację tych, którzy odwołują się do wartości opartych na Biblii, Nowym Testamencie i naukach zawartych w Dziejach Apostolskich oraz sformułowanych przez doktorów doktryn chrześcijańskich w ciągu dwóch tysiąc leci rozwoju religii opartych o słowa Chrystusa zapisane przez wybranych ewangelistów.

Dla mnie osobiście to film malarski i malarstwo wychwalający jako sztukę niosącą ukojenie w samotności, pozwalającą zamyśleć się, będącą modlitwą i umożliwiającą skupienie się i rozmowę z Bogiem. Malarstwo ukazane jest jako lekarstwo na ból fizyczny i psychiczny, jako coś wprowadzającego w zachwyt i wzruszenie, jako sztuka, która jest historią, tęsknotą, wspomnieniem, ale też buduje nadzieję i moc daje do pracy, do codziennego tworzenia swojego dnia w szczęście. Jest więc malarstwo owocem Ducha Świętego - tak odbieram te cudne kadry z filmu Ból i Blask.

Banderas Antonio - El Mariachi i Zorro, ale tym razem naznaczony klęską wieku męskiego i bagażem zwątpień, porażek, nie przekroczenia progu prawdy za wszelką cenę. Postać grana przez geniusza genialnie jest bardzo złożona, ale w bardzo ludzki sposób i zwycięska, pozytywna, walcząca ze swoimi barierami i łatająca wewnętrzne rozpadliny i rozstąpienia w człowieczeństwie. Choć mi odległa, to jednak rozumiem ją. Bohaater obdarzony nadwrażliwością, obciążony patologią patriarchalizmu, ojcem bez ojcostwa, matką katolicką pracoholiczką, wręcz świętość jej to feminizm, ale jakże inny niż ten z tabloidów. To ukłon reżysera w stronę tych środowisk, które uważają, że patologia rodzin tworzy ideologię LGBT.

Chyba bije Banderasa aktor w roli drugoplanowej - grający aktora, który dzieli z postacią graną przez Banderasa los szorstkiej męskiej przyjaźni. Ta postać, to hołd aktorstwu, które jest z powołania, które jest prorocze, które na scenie jest proroctwem, a po spektaklu nie upada w celebrytyzm. Ukazuje aktora, który wie i wychwytuje od razu geniusz twórcy i pali się, aby jego mądrość przekazać ludzkości ze sceny. Który stale analizuje co jest warte powiedzenia światu. Mistrzostwo zagrana postać, zdecydowanie na wszelkie wyróżnienia branżowe.

Dużo w tym filmie o cieple przyjaźni jest. Oddanej bezinteresownej troskliwej przyjaźni. Pedro Almodowar jak Don Kichot wierzy w przyjaźń kobiety i mężczyzny nie naznaczoną erotyką. Wierzy w tą przyjaźń szczerą rozumiejącą dyskutująca i nie obrażającą się. Subtelnie budującą i zaszczepiającą piękno, dobro i spokój istnienia. Dawno nie było filmu tak poruszającego, pobudzającego, ukazującego skrajności ludzkości, ale nie budzącego sprzeciwu, a połączenie w zachwycie widzów.

Tak jak napisałem wcześniej zdjęcia w tym filmie to artyzm fotografii, a klatka po klatce wybrzmiewa całość filmu jak genialne obrazy w różnych malarskich stylach, jakby to byli przeróżni geniusze, których Bóg zesłał na ziemię przez ostatnie dwa tysiące lat ludzkości. Żeby malowanie kamerą było łatwiejsze wtórują operatorowi twórcy kostiumów i scenografii. Uczestniczymy więc w kolorowym fresku, stale zmieniającym soje natężenie i precyzyjnie te kolory wypełniają przestrzeń planu filmowego, prowadząc widza przez dwie godziny w olśnieniu, a przecież wydaje się, że film trwa ledwie mgnienie oka.

Genialne aktorki grające matkę bohatera. Podkreślające tragizm Hiszpanii Franco i Kościoła Katolickiego, ale zarazem wznoszące na piedestał matkę i kobietę. Piękno relacji matka syn i opieka do końca nad schorowaną matką, a więc znowu reżyser i scenarzysta oddający co Boskie Bogu i tradycji,która jest fundamentalna i nie ma dla niej alternatywy w nowoczesności, w nowomodnych ideologiach.

Scenariusz jest przecudnej urody i jednocześnie tak zaaranżowany, że widz jest prowadzony od piękna, przez wzruszenie po zachwyt i łzy, mimo konsekwentnej narracji ideologią też elgiebetowską, w której jej przeciwnicy dopatrywać się na pewno będą mrugania okiem do pedofilów i tłumaczenia ich zachowań czynami dzieci,co niestety faktycznie widać w tym filmie. Ale obejrzeć go trzeba, aby takie niuanse zauważyć i sprzeciwić się nim zdecydowanie. Uważam, że Pedro Almodowar rozgrzał tym filmem Europę do czerwoności, tak w zachwytach nad artyzmem filmu, jak w dyskusji o treści, w której będą gromy poparcia i kamienujące.

Zapraszam przepięknie do tego filmu.

Mirosław Kurowski

297 554 wyświetlenia
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!