Menu
Gildia Pióra na Patronite

DUKLA(recenzja książki)

fyrfle

fyrfle

Ja kupiłem wydanie piąte książki Andrzeja Stasiuka z 2018 roku, co by znaczyło, że sprzedaje się bardzo dobrze. Książka, moim zdaniem, jest zapisem podróży do tego miasteczka, wspomnień i przemyśleń oraz projekcji wyobraźni. Można sobie z tych wyrazów i zadań poszerzać zasób słownictwa. Twarda oprawa. Innych staram się nie kupować. Książka jest jak relikwia. Biblioteka domowa, to kapliczka. Choć niestety Dukla mogłaby jeszcze mieć większy format okładki i czcionki. Pewnie, że dałbym 10 złotych więcej. Książka jak obraz, musi mieć format i cudną ramę.

Czemu Stasiuk? Bo z Beskidów. Czułem, że mnie pociągnie, jak Pilch, czy autor Beskidników. Nie zawiodłem się, choć Dukla, to akurat literatura wagi ciężkiej, dla czytelników lubiących docenić kunszt słowa i tak zwaną głębię w człowieku. A Dukla? Mikroskopijne miasteczko. Trzy, czy cztery bary jednak. Chyba ze dwa kościoły. Generalnie koniec i początek świata. Związana z historią Rosji. Najbardziej Chyba przez powieszenie trzyletniego syna Dymitra Samozwańca II. No i od razu jesteśmy w Europie, czyli Paryż. Zgilotynowanie syna Marii Antoniny przez rewolucjonistów, czyli prekursorów lewackiego bolszewia.

Dukla, to była, nie wiem czy jest, miejscowość letniskowa, stąd też jest siedliskiem pożądania. O to chyba chodzi w ludzkości. Dobrze jest, gdy pożądanie spotyka przyzwolenie. Jedno zawsze powinno znaleźć zgodę w drugim. By pożądliwemu spojrzeniu odpowiadało pożądliwe skinienie przyzwolenia. Zaproszenie. Tak kiedyś było. Lata siedemdziesiąte zwłaszcza. Było łatwiej. Zabawy wiejskie. Podmiejskie. Klubokawiarnie. Kluby rolnika. Remizy. Gospody. Były w prawie każdej wsi i miasteczku.
Aż dziw, że takie oazy życia i pożądliwości, nie przekładały się na szczęście, tylko na trwałość pożycia, co w praktyce było drogą przez mękę. Alkoholizm i dziecioróbstwo jednej strony i krzyż, prawdziwy krzyż strony drugiej. Urodziliśmy się zatem dziećmi niemiłości, dziećmi obowiązku. Paradoks. Każda jednak za ten mąż chciała wyjść. Małżeństwo, to był początek i koniec świata kobiety. Mont Everest życia. W praktyce K2 zimowo. Skutek.

R wiedziała, bo widziała, że G każdą wiejską zabawę kończy ochlany i mordobiciem. Wydać się. Innej mantry nie było. Stąd młodziutka sprzedawczyni nie protestowała, gdy jej absztyfikant przychodził do wiejskiego sklepu i brał nie płacąc jedno dwa piwa, ćwiartkę. Wiedziała, że skończy się remanentem. Wiedziała. Stąd to postać wielce tragiczna. Godną jest być bohaterką Sofoklesową. Przyszedł moment prawdy. To chyba sama kierowniczka sklepu przyszła ze skargą i pretensją do ojca R. Do głowy powszechnie szanowanej rodziny. Uważanej za rodzinę uczciwą. I tak dotychczas było. Prosta rodzina robotniczo-chłopska. Silne zacięcie katolickie ojca, mimo nabożnego stosunku do marksizmu. Płacz i zaklinała się, że nic nie wie. Świadectwo kierowniczki sklepu jednoznaczne, wielowątkowe, druzgocące ojca. Hańba. Przekonany jestem, że R miała wizję, czym to się skończy i się skończyło. G wdał się w ojca. To samo zło. Nałóg. Ojciec jej? Jak to ojciec. Wpuścił wpier..ol. Potem zawstydzony do bólu wielkiego w klatce piersiowej zapłacił. Uczciwość ponad wszystko.
Czytając Duklę ma się uczucie ugrzęznięcia w grzęzawisku, bagnisku, w mazistej duszności, w spoconej chłopskiej koszuli, w babcinych barchanowych majtkach, w onucy drwala.

A jednak, to czuła narracja o Podkarpaciu, Beskidach, o spokojnym bolącym zastoju w mulistości, ale z widokiem na Cergową. O losie. O życiu raczej nie. Losie zatem, co jest strumieniem moczu katolickiej pątniczki pod kościołem. Śliną pomieszaną z piachem, czyli magicznym rytuałem Cyganki, nic nie zaczynającym. A to zaś gdzie? A ..uj wie gdzie. A jednak to jest zauroczenie pisarza - taka Dukla. Miłość. Jego miłość Dukli. Przez jego geniusz miłość ta unieśmiertelniła Duklę.

Życie jest na końcu książki. Wysychające rzeki. Odruchy ludzkie. Ptaki. Żaby. Raki. Ryby. No i wrażliwy narrator opowieści.

297 751 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!