Menu
Gildia Pióra na Patronite

BESKIDNICY(recenzja książki)

fyrfle

fyrfle

Autorem jest Stanisław Noworyta, beskidzki emerytowany biznesmen i miłośnik Beskidów, Żywiecczyzny oraz całego Podhala. Ja wypożyczyłem tą książkę w lokalnej naszej bibliotece, aby poznać tą ziemię, tych ludzi, tutejszość do której się przyprowadziłem, jej historię i kulturę, jej obyczaje, przesądy i zrozumieć jaki to wszystko ma wpływ na życie obecne tutaj. Nie zawiodłem się. Pan Noworyta jest wielkim miłośnikiem i znawcą Beskidu Żywieckiego i Śląskiego. I to aż po znajomość i wielbienie przyrody, klimatu i zwierząt, które to przepięknie opisuje na kartach tej pięknej powieści. Dużo się dowiedziałem, wiele więc połączyłem z teraz i coś może zrozumiałem. Choćby rozumiem przezwiska sąsiadów, tak zwane szpicmiana, które tutaj ma każdy i wywodzą się one z nazw gwarowych przedmiotów na przykład, czy też wiem, że nazwisko Jafernik pochodzi od jagodziwia czyli borówki czarnej.

Może napiszę, że powieść Pana Noworyty, to genialna opowieść przygodowa i historyczna, która aż prosi się o sfilmowanie i byłby te rewelacyjny obraz historyczno-przygodowy. To nasza polska historia, o naszych polskich zbójnikach, o naszej szlachcie, góralach, a nie hisstoria zerżnięta od Słowaków, bo Janosik i Ondraszek nie byli naszą historią, więc film z Markiem Perepeczką jest kłamstwem, choć pięknie opakowanym. Żywiecczyzna miała swoich bohaterów zbójników na przestrzeni 16-18 wieku i ich opisuje pan Noworyta w tej doskonałej opowieści. Akcja książki toczy się w wieku siedemnastym i pokazuje dzieje dwóch komand zbójnickich: ze Soli i Żabnicy. Dzieje walki z nimi szlachty z zamku w Żywcu. Ukazuje życie codzienne górali: baców, karczmarzy, młynarzy, księdza radziechowskiego, żywieckich katów i tych, którzy nim skierowali hejtmana harnasia na hak, to byli mu zdziczałymi oprawcami w lochach żywieckiego zamku. Książka jest też bogata w wątki romantyczne, jak związek harnasia z żoną właściciela dworu. Są wątki baśniowe. Wreszcie poznajemy mitologię Beskidów i dowiadujemy się, że wtedy jeszcze katolicyzm i protestantyzm tutaj nie był tak oczywisty. Że ludność modliła się do Peruna, Żywii, Światowida, Przystympa, a Kryst był tylko jedną z możliwości, wcale nieoczywistą.

Zbójnicy? Z książki, opartej na zapisach historycznych, które są w niej cytowane, wynika, że to nie było tak, że łupili bogatych i rozdawali biednym. Byli prymitywni. Zabijali wszystkich i grabili. Potem pili i tańczyli, a pijanych wydawała zwykła ludność, więc pochwyceni jechali na męki w torturach, śmierć już w na nich lub potem od topora na rynku żywiecki albo stryczka na Grojcu, czyli wielogarbnym wzgórzu, które króluje nad miastem legendarnego piwa i legendarnych piwowarów. Mordowali zwykłych baców,mordowali juhasów, drwali, flisaków. W ogóle życie wtedy było okrutne za rządów magnatów Komorowskich, którzy ludzi mieli jedynie za niewolników i poniewierali nimi, bili za byle co, więzili, torturowali i ścinali oraz wieszali, zatem nic dziwnego, że mężczyźni popadali w swoistą obojętność i woleli być zbójnikami, niż umierać powoli od razów ekonomowego bata.

Książka powoduje rozważania, ano takie, że reforma rolna z mocy manifestu PKWN była słuszną sprawiedliwością dziejową po drugiej wojnie światowej w wykonaniu polskich komunistów. Bo szlachta,magnateria i ziemiaństwo na przestrzeni dziejów Polski ograbili naród z ziemi, godności możliwości rozwoju. Zatem ruchawki band tak zwanych niezłomnych czy wyklętych były tępieniem narodu, przedłużeniem działań żywieckich oprawców z zamku. Dlatego słusznie historia PRL i historycy niezależni nazywają ich ludźmi przeklętymi.

Z tej książki i innych też dowiedziałem się wiele o mentalności tutejszych. Skłonności do zadzioryzmu,pamiętliwości i zawiści. Do bitki, do wypitki, choć są wdzięczni, gdy im pomożesz. Nie znoszą krytyki i myślenia innowacyjnego, konieczności wyjścia poza parafiańszczyznę, przesąd i klanowe interesy. Nie mają perspektywy i horyzontu. Określają siebie pniokami, a jak wiadomo pniok gnije i próchnieje. Nie rozumieją się. Jedni drugich wykorzystują. Knują intrygi, podbierają sobie zziemię przez znajome sądy. Doprowadzają się do płaczu i rezygnacji z woli życia. Tragiczne było to przez stulecia i tragicznym jest niestety teraz. Rozwój następuje, ale opór krnąbrnych czerepów jest wielki. Przywary, które niweczą postęp, nie pozwalają na sprawiedliwość, które nawet niszczą religię, doprowadzając religijność do karykatury, a przecież z karykatury może wyniknąć tylko gorzki śmiech, a nie dobro, mądrość i uczynność. O tym ta książka i dla refleksji, która przynosi porażające przesłanie dla mieszkańców Żywiecczyzny. Czasem trzeba być krzakiem. Wiatr krzakiem rusza, a to pozwala mu wiedzieć na wszystkie strony, doświadczać wiatrów zmian, prądów myślowych, postępu, wygody życia i współżycia w prawdzie i uczynności.

To powinna być lektura obowiązkowa w podbeskidzkich wszystkich szkołach. Taka Biblia Żywiecczyźnie to jest i Podhalanom tutejszym, nam osiedleńcom też. Namawiam do lektury. Trzeba.

297 751 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!