Kiedy się nurzam w odmętach pościeli, Nieśmiało księżyc zagląda do okna. Zamglonym oddechem nagość ud bieli Gdy zmierzam ku tobie - już cała mokra...
Mokra od deszczu - we śnie rzewnie leje Na stacji tęsknoty - brzmi gwizd konduktora. Serce po stokroć na dźwięk Mojry mdleje - Mam pociąg do ciebie, już wsiadać pora...
W półciemnych wagonów dusznym przedziale Peryklejski posąg chłopca mnie czeka Sukienkę przeźroczą poprawiam niedbale - Ramiączko tak samo, samo ucieka...
Drżącymi dłońmi w kielichu odwagi Upajam zmysły bukietem wina - Stajesz naprzeciw dumny i nagi Wstydem opływam, a blednę jak china...
Dalej, na szyi, sznur wonny błyska - kolia całowań vel dzikie kąsania. Świat się zamyka w pól wężowiskach, Gdzie tną wilgoć ciszy miarowe wzdychania...
Nasz pociąg cudowny umyka w parowy I wszystko tracę, i nic nie pamiętam. Rankiem plusk słońca ocuci pąsowy - tak sny kołyszą samotne dziewczęta...