Zdarzyło mi się nie oddychać samodzielnie, zaraz po narodzinach w siódmym miesiącu. Moje niewykształcone płuca nie radziły sobie ze światem, potem zaś zostały nazwane najdroższymi w szpitalu. Stało się tak dlatego, że do szpitala sprowadzono kosztowny lek i rodzice, którym wcześniej lekarz powiedział, że nie daje gwarancji na moje przeżycie, mogli po jakimś czasie zabrać mnie do domu. Wcześniej jednak nie mogli swojego dziecka zobaczyć.
Z wyjątkiem jednej sytuacji, gdy tata wybłagał położną, aby przyniosła pewne zawiniątko. Zrobiła to, choć nie powinna. Któż by jednak odmówił proszącemu ojcu przywitania się z jego jedynym synem? Ach, byłeś taki mały! A taki fajny, że pielęgniarki oddać cię nie chciały. Słyszałem to przez całe życie. - To już nie potrwa długo - mówiła pielęgniarka z hospicjum, patrząc na sposób w jaki tata chodził. - Oddychaj spokojnie. Już lepiej? - pytałem, siedząc obok łóżka. Dotykałem blizn na jego przedramieniu. Od zawsze tam były. - Skąd je masz? - Pociął się. Z miłości do mnie - skwitowała mama. Z miłości do ciebie - powtarzał - mógłbym zabić. Poszedłbym do więzienia, ale z miłości zabiłbym. Z miłości musiał jednak powstawać ze śmierci, co rano. Płakał. - Co ja bym bez ciebie zrobił? - zawołał do mamy. - Umarłbym w tym łóżku.
Niedługo przed śmiercią, chciałem umyć mu nogi. Nie pozwolił. Zrobiła to mama. Z początku jego odmowa uraziła mnie. Teraz jednak sądzę, że zwyczajnie pragnął mi tego oszczędzić. Tak jak wielu innych rzeczy związanych z jego chorobą. Nie poruszałem z nim tematu umierania. Nie dałem rady, on zaś po prostu nie miał siły. Mieszkając z nim przez ostatni miesiąc było mnóstwo okazji, by powiedzieć: - a więc to tyle. Po siedmiu latach walki - złożenie broni. Nie ma nadziei. Pamiętam wszystkie szpitale, podróże do nich na przestrzeni lat, burzliwe rozmowy o leczeniu. Tkanka po tkance - wycinana. - Pan jest jeszcze młody - przekonywał jeden z lekarzy. - Proszę pozwolić na jeszcze jedną operację. Zyska pan kilka następnych lat. Zyskał niecałe półtora roku.
- Oddychaj - mówiłem. Ja, wyjęty spod aparatury. Najdroższe płuca w szpitalu.
Potem przykładałem policzek do jego czoła, czekając, aż jego oddech ustanie. Jeszcze jest. Jeszcze jest. Jeszcze, wciąż.