Menu
Gildia Pióra na Patronite

Bez czucia. Re-spectrum.

Wyszłam przed dom, boso. W rękach trzymałam swoje stare buty. Chciałam je wyrzucić. Siedział na dachu, na sąsiednim domku. Spojrzał na mnie i kiwnął mi ręką, jak na zaproszenie. Usiadłam na ławce. Spojrzałam na swoje stare trampki. Szkoda mi było ich się pozbywać, ale całe się rozpadały i gumowa podeszwa na jednym z nich odstawała. Oderwałam ją. Wsunęłam swoje stopy w stare trepy a podeszwę wyrzuciłam do kosza. Trochę nie równo mi się szło, ale wygodnie było. Weszłam po drabinie na dach. Usiadłam obok niego. Wpatrywał się w ocean. Ocean jest spokojny, powiedział. Uspokaja umysł, odpowiedziałam. Siedzieliśmy tak, skromnie się odzywając. Rozejrzałam się naokoło. Mój wzrok padł na coś gumowego, leżącego opodal. Spojrzałam ponownie. Była to podeszwa, którą wyrzuciłam niedawno do kosza. Wzrokiem pobłądziłam po oceanie, co chwilę zerkając na podeszwę. Myśli się zaczęły we mnie kołować. Musiałam wstać, coś zrobić. Potrzebujesz to? Spytałam się wskazując na podeszwę. I nie czekając na odpowiedź podniosłam ją i wyrzuciłam jak najdalej mogłam, w głąb otaczającej nas z jednej strony doliny. Usiadłam z powrotem obok niego. Posiedzieliśmy jeszcze przez moment. Potem zeszłam na dół. Przykucnęłam na progu domu. Wzrok mój przykuła rzecz leżąca na wyciągnięcie ręki. Przyjrzałam się uważnie. Podeszwa od mojego starego buta. Patrzyłam w milczeniu, czekając na łzy, nie wiem jak długo, ale łzy nie przychodziły, jedynie tępe spojrzenie łaskawie trwało. No i ten specyficzny zapach się pojawił… zapach wiatru.

"...istnieją takie konkretne problemy, których nie da się rozwiązać na żadnym komputerze..."

12 954 wyświetlenia
199 tekstów
7 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!