Wszyscy widzą ją przez pryzmat choroby i nic poza, nic nadto... .Skupiają się tylko na tym co zrobiła źle ,wpędzając ją w jeszcze większe poczucie winy i jeszcze większe przekonanie ,że choroba to jej życie. Tak to jej życie ,którego nie wybrała ... .Musi codziennie pokonywać lęk ,który spada nagle nie wiadomo skąd i dusi bez powodu. Musi latać w stanie euforii,bo wtedy czuje,że żyje normalnie ,by za chwilę rozbić się znów na milion kawałków .Pomagam jej ułożyć te kawałki jak puzzle i zawsze ta jedna część się gubi... .Ta jedna część ,której nikt nie może odnaleźć ,bo utknęła gdzieś w jakimś miejscu ,w którym nikt nigdy nie był. Najbardziej bolesna jest wtedy jej obojętność i przekonanie, że nie warto szukać tej zaginionej części, bo ona nie istnieje. Być może nie istnieje. Będę ją szukać zupełnie sama ,aż do końca moich dni ,bo jest dla mnie wszystkim.