Pisząc swoje dzienniki zadaje w nich często pytanie - czy pokolenie 30 - 35 latków i młodsi, to jeszcze ludzie? Uważam, że w pojęciu człowieczeństwa w jakim mnie ukształtowano, to oni już nie są ludźmi, a jakimiś zupełnie innymi zwierzętami. Zwierzę właśnie kojarzy mi się z agresją, z bezwzględnością, brakiem wrażliwości na każdym poziomie istnienia, okrucieństwem i odrzuceniem miłości i drugiego istnienia. Upraszczam, ale tak to mniej więcej jest z pokoleniami przełomu 20 i 21 wieku. I o tym jest właśnie niemiecki film Tony Erdman. O dwóch filozofiach życiowych, które reprezentują ojciec i córka, z tym że córki życie to nie jest właściwie żadna postawa, to jest wytrenowane bycie zwierzęciem mordercą. Tato za to reprezentuje pogodę życia, które to życie mieści się w zdaniu, że dobrze jest w życiu nic nie robić, a potem urządzić sobie przerwę, czyli życie jest po to by zeń korzystać - zabawy, przyjemności, sensowna praca, która jest pasją, rodzina i mądre ciepłe wychowywanie dzieci. Tymczasem córka bohatera, to korporacyjna bestia, kompletnie tragiczna postać, która pozwala sobą manipulować tak, aby być perfekcyjnym narzędziem niszczenia ludzi pracy i jednocześnie zamienia siebie z człowieka w perfekcyjną pozbawioną uczuć machinę niszczenia. Liczy się dla niej tylko pieniądz, efekt jej pracy i kolejne szczeble w karierze. Nie ma w niej miejsca na uczucia, na miłość, na założenie rodziny oraz na relacje z rodziną którą już ma. Nawet biurowy seks zmienia w wynaturzenie, bo potrzebuje coraz ekstremalniejszych środków do istnienia w tym syndykacie odczłowieczenia, bo to nie jest tak, że uczciwość w człowieku kapituluje bez walki. Nie, odbywa się to kosztem poważnych zmian w psychice człowieka, no właśnie tych, co na początku są objawami depresyjnymi, a potem z każdym zniszczonym człowiekiem niosą robotyczną beznamiętność i nie dostrzega się cierpienia zadawanego drugiemu człowiekowi lub idzie to jeszcze w kierunku drugiej możliwości, że cierpienie drugiego człowieka jest satysfakcją i paliwem do dalszego niszczenia innych. Film Maren Ade nie przypadkowo toczy się w Rumunii, bo jest ona symbolem biednych państw kolonizowanych przez wielkie korporacje. Kontrast codziennego biednego życia Rumunów i salonowego życia pracowników korporacji i polityków, którzy w pięciogwiazdkowych hotelach decydują o tym narodzie i o tym państwie po prostu budzi trwogę i niekłamany lęk u widza. Jest jeszcze samotność starych ludzi, porzuconych przez zapracowane dzieci. Czy te daw światy - młodych pięknych i bogatych i z przeciwnej strony wyluzowanych outsaiderów mogą współistnieć? Film tego nie rozstrzyga i oglądający go muszą sobie sami na to pytanie odpowiedzieć. Według mnie odpowiedź brzmi tylko - nie. To nie jest na pewno komedia, to dramat, w którym tak jak w życiu bywają momenty śmieszne. Pomimo salw śmiechu, to jednak ostatecznie z kina wyszedłem bardzo zasępiony.
Przy okazji pisania wiersza pod wiersz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego zacząłem przypominać sobie jego biografie przeczytane w książkach i na łamach różnych pism. I zawsze kończyły się one oskarżeniem Armii Krajowej o to, że jej przeambicjonowani decydenci pozwolili zmarnować się takiemu geniuszowi - naturalnemu przyszłemu nobliście, który przerastał ówczesne sławy polskiej poezji o nieba - w tym Miłosza. Wręcz zbrodniarzami można nazwać oficerów AK, którzy pozwolili choremu Baczyńskiemu nosić broń i nie przydzielili mu ochrony, aby ten do powstania się nie rwał, bo był orężem znacznie ważniejszym dla Polaków niż karabin, bomby, granaty. Baczyński był zagrzewał genialnym i celnym słowem, więc w żaden sposób nie powinien być mięsem armatnim w przegranej od początku walce, a może tylko i jedynie krwawej zabawie szaleńców. Mógł napisać jeszcze wiele setek wierszy, bo był "zwierzęciem" poezji i pisał je niemal w każdej chwili i piękne i wartościowe literacko, a przede wszystkim wiele z nich językiem zrozumiały dla pastucha i górnika czy cwaniaka z kiercelaka. Jeden strzał snajpera i genialna głowa rozpadła się na kawałki. Miałeś chamie złoty róg. Polak jeszcze raz po szkodzie głupi. Zostało specjalistom od śpiewu i mas budować mit Baczyńskiego i głupotę i z niej zrodzone bestialstwo powstania przemontować w mit heroizmu i niezłomności. Pora się odciąć o Polaków z szabelką galopujących na czołgi. Pora, aby Polacy ważyli czyny i doceniali życie, bo żywi ludzie, żyjący dobrze i korzystający z piękna to szczęśliwi ludzie i szczęśliwą ziemia ich nosząc, a martwi są niczym - czyli igraszką historyków i kolejnych nawiedzeńców. No dobrze, popisałem sobie o złu, które jest w człowieku i doprowadza ludzkość do powstania jakichś podgatunków na dwóch nogach i niby z cyckami oraz do tego, że traci najwybitniejsze jednostki, no to teraz zaimprowizuję sobie coś o miłości, wolności, widzeniu czego inni nie dostrzegą lub nie wielu, o prozie codzienności, która jest odpowiedzią na pytanie o ja w tu.
MIŁOŚĆ
Już nie słucham ballad wiatrów. Już nie rodziną mi sosnowy las, Pies, kot, szamani i medytantki. Rozkosz - głaskam uda, pośladki, Całuję pięty i delikatnie łaskotam Sródstopie jak dziecięce nóżek. Wgłębienia złączonych ud Od południowej strony szczęścia, A potem te zagłębione połączenia Ud z pośladkami od wschodu I zachodu cielesnej radości. Aż wreszcie od północy kanion Z pomiędzy Olimpami błogości pośladków. Moje oczy widzą te cielesność Układającą się w krzyż.
Krzyż jest miłością
Wolność jest Poezją, zaś Poezja jest Bogiem - skoro więc we wsi mówią że żem poetą, to jako taki jestem bezgrzeszny i z tego tytułu WIDZĘ. Widzę na zegarku godzinę 11,30 i wiem, że o tej porze zaczyna się msza w kościele, a wierni niektórzy dopiero wyprowadzają auta z garażu. W dzieciństwie proboszcz wpajał we mnie kilkanaście lat poczucie winy, że spóźnienie się na mszę jest grzechem ciężkim, a nieobecność na niej grzechem śmiertelnym, dlatego dobrze, że Bóg kazał mi być wyrazicielem Jego zdania i tak chcąc nie chcąc zostałem poetą, a więc też człowiekiem - wolnym i zarazem bezgrzesznym. Bezgrzeszni widzą grzechy grzesznych, że tak jak grzeszą w stosunku do kościoła, to tak samo grzeszą w reszcie aspektów życia, a więc nie przygotowują się do życia i wszystko robią na ostatnią chwilę i robią swoje zadania byle jak. Spóźniają się do pracy, a jak już do nie przyjdą, to nie chcą wykonywać swoich obowiązków, nie chcą uczyć się nowości, przerzucają swoją pracę na innych, zajmują się intrygami, aby pognębić ludzi pracującymi z nimi, narzekają na warunki pracy, żądają wciąż większych wynagrodzeń i awansów. Są nieodpowiedzialni w życiu rodzinnym, wydaje im się, że małżeństwo to niekończący się stosunek płciowy i dostęp do konta współmałżonka, decyzje o urodzeniu dzieci i późniejszym ich wychowaniu są nieprzemyślane, że ojcostwo i macierzyństwo są mordęgą, zamiast być kolejnym etapem w doskonaleniu się w odpowiedzialności i poszerzaniu perspektyw miłości. Grzeszni zamiast wydawać pieniądze na formy życia pozwalające wzrastać we wrażliwości, to wydają je na papierosy, alkohol czy nieprzemyślane zakupy. Nie umieją planować budżetu domowego i żyć za tyle ile mają. Grzeszni więc biorą kredyty w bankach, a zbiegiem lat w chwilówkach. Grzeszni pierwsi i z podniesioną głową prawie unosząc się nad posadzką kościoła biegną po hostię, a potem tak samo ustawiają się po wszelkie profity życia - zawsze wydaje się im, że muszą mieć, bo są lepsi i ważniejsi od reszt - tak reszt, bo nie wypowiadają nigdy słowa człowiek. Grzeszni grzeszą, ale to chodzi o to, że postępują po prostu źle i na dłuższą metę ich życie jest uciążliwością dla nich, ich rodzin i całej ludzkości. Problem w tym, że napisano i powiedziano już wszystko o tym, co trzeba robić, aby być dobrym i żyć szczęśliwie i dalej by radością była rodzina, praca, a całość życia przynajmniej spokojem. I nic do 99 procent ludzi nie dociera. No dobrze - może taki okolicznościowy dialog przytoczę , który się wczoraj odbył w jednej z Beskidzkich rodzin, a który doskonale ilustruje stan ludzkości, który powyżej opisywałem. - Ile kosztuje dobry pączek? Będzie, że ze dwa złote, co? - Taki naprawdę uczciwie usmażony, to i do trzech podchodzi. - No to jak pączek kosztuje 35 groszy, to z czego on jest? - No właśnie z biedronki. No to jeszcze pozostanę w tych klimatach dewaluującej się ludzkie rasy, bo przypomniałem sobie zdarzenia z przed kilkunastu lat - ot tak ni z gruszki ni z pietruszki, że gdzieś tam na ziemiach odzyskanych był pewien komendant pewnej Policji i ten zadaniował dyżurnych komendy przed każdym popiątkiem w ten sposób, że najważniejszym ich zadaniem było zadzwonić do stacji narciarskiej i ustalić wszelkie warunki na stoku do jazdy narciarskiej i zadzwonić potem z tym do pana komendanta i zdać mu pełny raport, no i zawsze musieli umieć odpowiedzieć na wszelkie jego dodatkowe pytania odnośnie nartostrady, bo inaczej pan komendant...pamiętał. Trzeci dzień padają wszelkie deszcze: cienkie, grube, rzęsiste, mieszane, ulewne, kapuśniakowate, że tu i tam podlewa tych co to wybudowali się w uroczych dolinach nad malowniczymi wstęgami rzek. W moim ogrodzie wymył on wczoraj całkowicie śnieg, a spodziewałem się, że poleży sobie do drugiej dekady marca. Przeczytałem też wywiad z ministrem Waszczykowskim w jednym z tygodników i w wielu aspektach zgadzam się z jego wizją polityki zagranicznej, a przede wszystkim z niedopuszczaniem do dalszego zacieśnienia się Unii Europejskiej w superpaństwo władane przez komisarzy, gdzie Polska i Polacy nic w zasadzie nie znaczy, bo liczą się pedofile, geje, lesbijki, pieniądz, wyimaginowane prawa kobiet - jakby ich nie miały. Chce on wybudować rurociągi z gazem z Dani i Norwegii do Szczecina i uniezależnić się w ten sposób od dyktatu paliwowego Rosji i Niemiec. Montuje koalicje państw, która chce iść swoją drogą, a nie pod batem Rosji, Niemiec i Francji oraz bezpostaciowej masy finansjery światowej. Z wypowiedzi ministra Waszczykowskiego wyraźnie wynika, że Unia Europejska to projekt antypolski i najrozsądniejszym byłoby ją przebudować od podstaw lub wystąpić z niej, bo może być choćby tak, że w szkołach polskich nie będzie wolno uczyć po polsku, gdyż kacykowie komisji europejskie mogą wpaść na wszelkie szalone pomysły, aby stłamsić narody i państwa dla świata, w którym liczy się tylko pomnażanie zysku i zaspokajanie coraz bardzie zboczonych potrzeb ludzi, które to potrzeby kreują właśnie dewianci. Z tego co mówi minister można też wywnioskować, ,ze Rosja nie traktuje Polski poważnie, ale tylko jako wasala i kolonię, a w tym kontekście niechęć do zwrotu wraku Tupolewa uwiarygadnia tezę o zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego i możliwym jest więc, że nagrania w czarnych skrzynkach zostały przez Rosjan zmanipulowane. Coraz też bardziej elity polskie przekonują się, że elity ukraińskie są wrogo do Polaków nastawione i Ukraina jako państwo jest większym zagrożeniem dla Polaków niż Rosja - to po prostu kolejny wielki front walki z antypolskością osadzoną o barbarzyństwo.
Dziękuję za Wasze głosy...Znowu to pytanie - czy Bóg istnieje, czy tylko jest tworem ludzkiej myśli, władzy, chciwości, okrucieństwa,...i ta obecność człowieka przy bestialstwie zwierząt....Trudno coś napisać naprawdę...
... Mirek, nie obrażaj zwierąt... np. żadne zwierzę nie zabija, osobników własnego gatunku, z tak bezsensownych i prozaicznych powodów, z jakich robi to często człowiek...