Menu
Gildia Pióra na Patronite

14.04.2021r.(środa)

fyrfle

fyrfle

Od poniedziałkowego wieczoru intensywnie sypie bardzo mokry śnieg. Co parę godzin dzieje się zawieja śnieżna. Gdyby ziemia nie była już rozmarznięta i temperatura powietrza w dzień nie była rzędu trzech stopni Celsjusza w plusie, to ilości śniegu byłyby na Podbeskidziu niewyobrażalne i mielibyśmy niezły stan klęski żywiołowej. 35-40 lat temu moja żona była przyzwyczajona do chodzenia do szkoły w dwumetrowej wysokości rynnach ze śniegu, ale teraz obawiam się, że skończyłoby się to kolejną falą waśni narodowych, przynajmniej w mediach i szczególnie w internecie.Dla jednych byłoby to wynikiem tamtych ośmiu lat rządów, a dla pozostałych byłaby to klęska spowodowana ostatnimi sześcioma latami rządów, czyli, że sprawiły one, że nie jest jak było.

Nie zrezygnowałem oczywiście ze spacerów. Właśnie odbyłem jeden, a po południu jak wrócisz, odbędziemy drugi, niezależnie, czy będzie zadymka śnieżna czy nie. Po prostu nie da się kisić w domu cały dzień. Spacery są koniecznością dla ciała i psychiki, kiedy nie można normalnie, jak Bóg przykazał, pracować całe popołudnie do zmierzchu w ogrodzie. Trochę ratuje sytuację lektura Jerzego Pilcha i tygodników. Bardzo interesującym jest, wręcz wydaję się obywatelskim obowiązkiem, przeczytanie wywiadu z de facto rządzącym Polską Jarosławem Kaczyńskim w "Gazecie Polskiej, a w "Gościu Niedzielnym" Peter Seewald reklamuje swoją nową książkę o papieżu Benedykcie XVI. Innym znowu razem sięgam do "Polityki" czy "Gazety Wyborczej". Konstatacja? Rzeczywiście mamy dwa narody, dwie Polski, choć w rzeczywistości jedną Polskę, a druga strona proponuje likwidację narodu i państwa przez rozmycie w strukturach europejskich na zasadzie bycia narodem gorszej kategorii w europie,wasalizmu i de facto, aby został tylko obszar skolonizowany przez obce narody, państwa i struktury polityczne oraz finansowe. Tych sposobów myślenia o nas i naszym kraju nie da się pogodzić. W zasadzie są to działania. To musi powodować konflikty nawet w rodzinach i powodować kolejne fale nienawiści w mediach, a pewnie niedługo na ulicach.

Wieczorem z powodu pogody, aż ręce same się składają do grzania piwa z miodem albo herbaty z rumem i rozmów, długich, tak od dziesięcioleci rozmów, do których zasiadają małżonkowie albo całe rodziny. Są jeszcze takie, choć coraz częściej nasze dzieci i wnuki uciekają w gry planszowe, kolejne sezony seriali - nie chcą rozmawiać, nie umieją lektury książki, a już przesłuchać kolejne płyty "Cranberries" i podelektować się muzyką, melodią, emocjami jakie niesie ta muzyka, to już patrzą na nas jak na coś szkodliwego dla ich wersji postępu i współczesności. Muzyka jest ważna i nie chodzi nawet o poważną, choć bez niej życie jest uboższym o ważny segment piękna. Chodzi o dobrą piosenkę, rocka. Ba! Nawet w popie można znaleźć perły nie odczłowieczające. Warto szukać odpowiednich stacji radiowych. Warto pytać się nawzajem. Młodzi starszych, o to co znaleźć z muzyki lat 50-tych, 60-tych, 70 tych, 80-tych. Starsi młodszych o to, co wartego w muzyce współczesnej. Warto jeździć po festiwalach rockowych. Tam są kapele często młode z którymi się potem zostaje.

Z niecierpliwością czekamy na sobotę. Jaś jutro ma dwa latka, a w sobotę będziemy jego urodziny hucznie świętować. Jest jeszcze trzon, takie jądro rodziny, które nie zmurszało. Odwiedzamy się, dzwonimy do siebie, robimy codziennie video spotkania. Część dzieci i wnuki, plus my. To sztuka. Być ze sobą i być szczęśliwie dzisiaj, mimo różnic i przepaści oraz galimatiasu poglądów politycznych, społecznych, religijnych, ideologicznych. Wszystko w nas bywa różne i inne, a zaraz jest most i wspólna przestrzeń. A jednak mimo kobiecych fochów, męskiej dumy i wyniosłości oraz eksplozji ekspresji jesteśmy ze sobą związani więzami naprawdę rodzinnymi.

Jest po dwunastej w południe. Śnieg sypie jak sypał. Jest w plusie, to i śnieg topi się, więc wnuki nasze nie zaznają chodzenia w rynnie śnieżnej wysokiej na dwa metry. A ja przeczytałem kolejny już dzisiaj, w ramach przerwy w pisaniu, felieton Jerzego Pilcha pt. Śmieszna rura, zawarty w książce wydawnictwa "WIELKA LITERA" "60 Felietonów Najjadowitszych", wydanej już po śmierci genialnego prozaika prześmiewcy i ironisty co najmniej. Felieton ten Jerzy Pilch napisał dla tygodnika "Polityka" w 1999 roku. Czytałem go wtedy w pierwszym wydaniu, czytałem go później, w którymś z jego dzienników i przeczytałem ze smakiem i dzisiaj. Majstersztyk to prozy,felietonu i szczerości i braku pozerstwa. Nadaje się do opisania trochę, aby popolemizować z tym, że się od pisarzy wymaga pomnikowości i zasad etykiety pisarskiej, a tymczasem to pozerstwo i fałsz jest, próba odczłowieczenia poety, czy prozaika. Każdy z nas jest człowiekiem i bywa głodny sławy, a w życiu bywa świnią. Wielu wielu temu zaprzecza, a ja jakoś nie mogę się przekonać, że zwłaszcza poeci nie są narcystyczni do bólu i pogardy drugim człowiekiem, i o tej małostkowości jest ten felieton genialnego mistrza i wieszcza sarkazmu oraz bolesnej prawdy Jerzego Pilcha. Był na tyle upierdliwy, ze nawet mój mistrz i promotor go nie znosił i walczył ze mną okrutnie, gdy powoływałem się na Pilcha, a nie na Herberta, czy Zagajewskiego. Pilch to proza doskonałą polszczyzną, ale prawdziwa, użytkowa i ucząca - miej dystans do siebie i nie wywyższaj się, nie obnoś się żeś poeta, literat, a doceń w sobie zwykłego upadającego człowieka, ale czasem grafomana, którego pisarstwem zachwycają się dziesiątki tysięcy, a jak masz szczęście, czyli plecy, to miliony.

Pilch pisze wprost, że uprawia różne rodzaje pisarstwa, w tym te dla zarobku, a więc czemu miałby nie pisać w piśmie pornograficznym. Mógł i pisał. Piszę o tym z wielką prześmiewczością i ironicznym dystansem, polemizując z opinią o nim też już nieżyjącego arcybiskupa lubelskiego Józefa Życińskiego.

Tak. Człowiek żyje duchowo, twórczo i żyje dla zarobku. Oczywiście żyje też przede wszystkim dla ciała. Stąd też człowiek w niedzielę włącza mszę u Dominikanów w Łodzi na "Zielonej" i słucha, rozważa kazania i pisze z nich wiersze. Potem, gdyby mógł, to napisałby coś do "Hustlera" albo innego pornola dla pieniędzy. Żadna bowiem praca nie hańbi. Tak człowiek przemiennym jest i tyle. Bawią mnie i jeszcze częściej wnerwiają zaprzeczyciele i zaprzeczycielki, tej jedynej prawdy.

Pilch jest do bólu szczery i nie certoli się w wypowiadaniu swoich poglądów, co do fachowości dziennikarzy "Życia". Tego oczywiście na internetowych portalach literackich przeważnie piszący Kurowski zrobić nie może, bo go zaszczują. Zaszczują go nosiciele fałszu, którzy twierdzą, że nie można krytycznie polemizować z innym piszącym. Zamiast spokojnie odpowiedzieć na zawarte zarzuty, to dawaj - żądają cenzury i usunięcia z grupy, ale za to promują wybór - i krzyczą abortuj!

Jak dobrze zrozumiałem mistrza Pilcha w tym felietonie, to mówi on - nie miej wyrazistych poglądów, korzystaj z okazji do zarobku, nawet jak nie masz nic do powiedzenia, zostaw sobie uczciwość pod łóżkiem, gdy możesz zarobić. Nie umieraj za nic. Powiedz co chcą usłyszeć, gdy trzeba, a gdy możesz, to mów co ci na sercu leży. No i tak jest w prawdziwym życiu, w realu, jak to się dzisiaj mówi. Na portalu literackim czyimś, opanowanym przez hipokryzję i takie modne słowo "patointeligencję" , być kim być trzeba - "kracz jak i one".

Zbliża się godzina czternasta. Teraz spada z chmur ciężki, bardzo mokry śnieg, dużymi płatkami. Nie ma wiatru, więc wolno opada na ziemię. Majestatycznie. Dostojnie. Jak parada wojsk pod łukiem tryumfalnym. Jest dwa i i dziewięć dziesiątych stopnia Celsjusza w plusie. Jest bardzo mokro i wilgotno. Zimno. W ogrodzie bardzo grząsko. Kałuże powstają, w których kąpią się rozbawione kosy. Ja się zastanawiam. Czemu tak jest na stronach literackich. Skąd ta masakryczna autocenzura i zajadła cenzura wszelkiej nietypowości? Czasem ta cenzura jest w obszarach, gdzie nie można sobie pozwolić jednak na hipokryzję. Są te zagadnienia życia, w których trzeba powiedzieć tak lub nie, nazwać złem albo dobrem zachowanie, czasem o czyimś zachowaniu nie wolno powiedzieć łagodzącego słowa zastępczego, tylko morderstwo albo nawet bestialstwo. Nie rozumiemy naszych adwersarzy i popadamy w panikę i gniew oraz żądzę odwetu. Wynika to pewnie z tego, że nie rozważamy, a ulegamy pojęciom i podpowiedziom innych, którzy mają swoje obrzydliwe, często cele mające na celu zniszczyć ludzkość, jej dotychczasowy ład. Albo moim zdaniem za taką postawą kryją się nasze zbrodnicze czyny i próba usprawiedliwienia ich, wtedy chowamy się za pojęciami i ideologiami, aby zatuszować odzywające się sumienie. Coraz trudniej jest funkcjonować w internecie. Właścicielami internetu są ludzie, którzy chcą bezwzględnej władzy i żądają bezwzględnego podporządkowania się, więc cenzurują. Zawieszają. Usuwają. A korzystający ze świadczeń właścicieli internetu muszą się podporządkować temu kłamstwu i poniżeniu, ale często sami oddajemy swój głos za zwalczaniem wolności wypowiedzi i wolności kreacji twórczej.

Ludzie tworzą strony internetowe i dostosowują się do tak zwanej e etykiety - muszą - i cenzurują twórców publikujących i dyskutujących pod publikacjami. Czemu znaczna część użytkowników chce tego, bądź biernie się na to godzi? Szukają światów nieistniejących. Uciekają w wirtual od rzeczywistości, próbując tutaj tworzyć swoje marzenia i kreować odwrotność światów od których uciekają. Niektórzy są jak ryby w wodzie. Wreszcie mogą tutaj zakazywać i kazać. Zwłaszcza nauczyciele i literaci. Niespełnieni literaci, w randze podinstruktora z gminnego ośrodka kulturyalbo nawet z tytułem doktora, pracownicy filii szkoły wyższej z byłego miasta wojewódzkiego. Może sfrustrowani anonimowi pracownicy jakiegoś instytutu nawet w randze narodowego. Abo, co ino tylko różne, które złapią za pióro, a mają misję krzewienia jedynej prawdy, że poukładane w kaganiec pięknosłowie i górnosłowie, tylko i jedynie.

297 750 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!