"...W czasie modlitwy należy przez pobożny odpór wypędzać z serca napad myśli, żebyśmy nigdy nie odkryli, że zwracamy się do Boga jedynie ustami, ale w sercu myślimy o czymś wstrętnym. Albowiem Bóg nie przyjmuje od hezychasty mętnej i wzgardliwej modlitwy. Pismo w każdym miejscu zaklina przecież, aby strzec narządów zmysłu duszy. Jeśli więc wola mnicha zostanie podporządkowana prawu Bożemu, umysł będzie sterował zgodnie z Jego prawem tym, co mu podlega: wszystkimi poruszeniami duszy, zwłaszcza zaś gwałtownością i pożądaniem – te są bowiem poddane rozumowi. Praktykowaliśmy cnotę i dopełniliśmy sprawiedliwości, zwróciliśmy pożądanie ku Bogu i jego woli, a gwałtowność przeciw diabłu i grzechowi. Czego więc jeszcze szukamy? Wewnętrznej medytacji..."*
...i o zagrożeniach wynikających z "postępu" w rozwoju.
Jeśli pokonywanie kolejnych "poprzeczek", na twojej indywidualnej "drodze rozwoju", prowadzi cię do braku wyrozumiałości (lub chociażby współczucia) dla słabości drugiego człowieka (którym do niedawna sam byłeś), a sukcesem jest dla ciebie możliwość porównywania się z innymi i oceniania (tam gdzie górujesz), i czerpanie "zadowolenia" z okazywania pogardy dla "śmiesznych" sukcesów innych ludzi, które na dodatek z powodu ich "nieporadnej prostoty" budzą w tobie irytację i gniew... ? Jak to się stało że nie potrafisz się cieszyć z "własnego" sukcesu i "ciężkiej pracy" nad sobą? Bo nie pokonałeś właściwej słabości, tylko od niej uciekłeś (do tzw "przodu") Bo jesteś niewolnikiem czegoś dużo bardziej destrukcyjnego od słabości którą pokonałeś. I jesteś na prostej drodze do dużo bardziej bolesnego i bezwzględnego upadku - rozczarowania swoją pozorną wygraną, i sobą samym. Twoje przekonanie o tym że stałeś się wzorem do naśladowania, którego "sukces" upoważnia do pouczania (w praktyce wytykania) innych, jest bowiem tylko mirażem w który wkręca cię własne ego... Można ci tylko współczuć jako klasycznej ofierze próżności... Oto twój sukces.(M)
"...Pilnuj się w swoim sercu, bracie, i strzeż się przed twoimi wrogami, ponieważ są przebiegli w swojej niegodziwości. Bądź w sercu posłuszny następującej zasadzie: człowiek nie może uczynić dobra, jeśli czyni zło. Dlatego nasz Pan i Zbawca pouczył nas, abyśmy się strzegli, mówiąc, że ciasna jest brama i wąska droga, która wiedzie do życia, i niewielu ją odnajduje (...) Jeśli w twoim sercu zostanie zasiana ohyda, gdy siedzisz w celi, strzeż się. Staw opór złu, aby nigdy nie zapanowało nad tobą. Postaraj się przypomnieć sobie o Bogu, ponieważ On zwraca na ciebie uwagę, a to, co rozważasz w swoim sercu, jest odkryte przed Jego obliczem..."*
oprawa gadana: na podstawie książki o Szymona Hiżyckiego ("O 8 duchach zła: Między grzechem a myślą") cz.4 https://youtu.be/n-XtSwwD57s
PS... "... Pilnuj się zatem, aby nic zgubnego nie oddaliło cię od Bożej miłości, oraz panuj nad swoim sercem. Nie ustawaj, mówiąc: „Jak mam go strzec, skoro jestem grzesznikiem?”. Gdy człowiek porzuci swoje grzechy i zwróci się do Boga, jego pokuta odrodzi go i uczyni całego nowym..."*
* Wybrane myśli pochodzą z publikacji "Pseudo-Antoni Wielki, Izajasz Anachoreta. Wybór tekstów z I tomu Filokalii"
Ja się nie upieram. Inni sobie mnie utrwalili w taki sposób, więc niech im będzie. Mają, co chcieli. Jak się komuś zabierze serce, to potem można go rozdeptać, bo przecież i tak nic nie czuje. To takie proste, takie logiczne! 😉😄
Myślę że przeceniasz zainteresowanie Twoją osobą 😏 a większość z tego "przekonania" i dalsza egzegeza to "czysta" projekcja. Zaś słowa takie jak "wszyscy" (lub zawsze) nie pasują do Ciebie wcale 🤪 Przepyszna O 🙂 Bywaj zdrowa ✋