Menu
Gildia Pióra na Patronite

Budzę się, ciało niby to samo. Może tylko bardziej ssuchotniałe. Otwieram oczy, ich kolor nadal ten sam, lekko zbledł jedynie od szerzyzny rzeczywistości. Lżejsza o jakieś 21 gram duszy. Czuję się jak nieboszczyk, któremu pozwolono pozostać trwać na ziemi, trwać bez celu. Jak ten, który patrzy ale widzieć już nie możę. Walcze, a może nawet już nie próbuję. Suchota ogarnęła nie tylko moje ciało, jest wszedzie, w każdym zakątku mojego jestestwa. I to nie sprawka pogody, jak mówią w dzienniku. Psychologowie tłumaczą to chwilowym ząłameniem. Ja wiem, że nie jest chwilowe. Trwało już kiedy odwróciłam się na pięcię, wtedy z nadzieją na nowy lepszy rozdział. Owszem był nowy, ale nie jest on lepszy. Żyję, może ciut bardziej nauczona aktorskiego kunsztu. Mówcie do mnie zyciowy udawacz, a będę reagowała. Uśmiechają mi się usta, kiedy widzę nowe buty na wystawie sklepu który mijam podążając w stronę uczelni. To tylko materialny uśmiech. Nadal mam swój mocny głos, to przecież kwestia genetyczna. Mogłabym się zastanawiać, czy nadal mam ten sam kod DNA, skoro wcale nie czuję się jak panna Anna. Idę do lustra, by sprawdzić, czy aby na pewno wszystko ze mną gra. Widzę odbicie, podobne do tego sprzed 6 lat, jestem tylko poważniejsza, bardziej kobieca. Można mieć bardziej seksistowskie skojrzenia jak patrzy się na moje ciało. Nic więcej. W lustrze nie dobija się dusz, oczy nie są juz jej zwierciadłem, może i dobrze bo mogę odgrywać te rolę. Rano jest źle, jakbym inaczej myła zeby, bez chęci do życia. Wieczorem dopadają mnie gorsze myśli, poszukiwania egzystencjonalnej niszy, strach kryjący się za ramionami już zaczyna dusić mi szyję. Może powinnam się cieszyć, że chociaz nie niszczę życia współmieszkańców tego globu, że poprzez moje z dnia na dzien lepsze zdolności aktorskie trwam nadal, czasami nawet przy okazji robiąc przyjemnośc innym. Co do przyjemności, nawet nie mam już ochoty jej szukać, jakby odeszła a ja nie wiedziała gdzie, przeciez nie chce wiedziec gdzie. Na tyle opanowalam nową rolę, ze w konfrontacji z Tobą, nawet ciało mi nie mrowieje, to tak jak snajperowi po setnym zabiciu kogoś ręka już nie drży. Powinnam się brzydzić sobą, że nią w ogóle nie jestem. Ale czy mogłabym pozostać taka jak wtedy. Mogłabym być nadal radosna, pełna wiary i nadziei. Nie. To byłoby dopiero oszustwo, wynaturzenie, jeśli bez swojej zyciowej przyczyny mogłabym nadal trwać w zaćpaniu swiatem. Już nie ćpam, albo ćpam nadal, tylko dilerem nie jest już ten najlepszy w mieście. Boirę kokainę, słabszą, straczającą na krótko, bo tamten towar odszedł, zabierając mi kawał życia, kawała mojego własnego życia. Nie chcę wtapiać się w szarość, szarość której się brzydziłam, nie chcę nią być. Proszę

21 002 wyświetlenia
429 tekstów
2 obserwujących
  • 6 June 2012, 23:56

    Fakt, to co jest we mnie, choc czasami dziwi jest moje. Czy tego chce czy nie, moje pozostanie. Z racji niesamowitej zdolności przyswajania się, bądz może powinnam to ująć - możliwości znakomitego udawania, że jestem przyzywczajona, cierpienie które w sobię nosze, raz mocniej, raz mniej już powoli mnie nie dziwi. W zasadzie, jestem pogodzona... pogodzona z własnymi brakami, co w gruncie rzeczy tworzy nową patologie. Nienaturalnie przyzwyczailam sie do braku podstawowych bodzców, jak tęsknota, poczucie potrzeby bliskości, relacji z otoczeniem. Stworzylam wlasną niszę do ktorej nie chce wpuszczać otoczenie. By żylo się lepiej z jednej strony zrzeklam się wszystkiego co bylo mi najdroższe, z drugiej odnalazlam siebie, nawet nie zastanawiając się czy skreowana przez świat, czy taka z natury. Często powtarzałam, że nie pamiętam siebie z przed tych wszystkich chwil, ktore z jednej strony byly istotą mojego życia, z drugiej jego przekleństwem. Mogę, tylko domniemać, że byłam ociupinke bardziej stała, nie taka rozkołysana emocjonalnie, ze mialam w sobie nadto uczuć, a nie ich potencjalny i faktyczny brak.

  • 6 June 2012, 22:00

    Kiedy już ledwo stoję na nogach, a serce nie chce pompować krwi powtarzam sobie, jak zdarta plyta : ' nie jestes jedyna, nie tylko Ty cierpisz" potem dochodze do wniosku,ze cieszenie sie faktem - iz nie jestes sie samotnym w cierpieniu jest dosc egocentryczne. Pisze tutaj od niedawna, zawsze balam się dzielić swoim mrocznym wnętrzem. Bałam się odpowiedzialnośc za swoje teksty - tego ,że moga przypominać innym o swoim wlasnym, osobistym cierpieniu, o tym ze mogą ranić, odgrzebywać blizny.

  • 6 June 2012, 21:46

    bym nie została zlinczowana i nie brudzila waszych rąk krwią moich myśli, przeniosłam to dziełol niezgody ; ))

  • 6 June 2012, 21:43

    coś w tym jest, jeśli mam w ogóle dusze

  • 6 June 2012, 21:11

    Co do niezgody. Jest, zawsze była i zawsze będzie we mnie. Nie posiadam ani jednej czesci ktora pasuje do jakiejkolwiek innej, jakbym byla zlepka ludzkich urojen. To nie jest juz otwarta rana, to blizna ktora mam przed oczami, ktora jest w sercu, na dloniach, bym o niej pamietala, bym potrafila z nia zyc, dla niej wstawać. Bez niej chyba bym nie istaniała.

  • 6 June 2012, 21:08

    Kasik, za leniwa jestem na naskakiwanie. Nie ma co szeregowac gdzie sie tekst nadaje a gdzie nie. Czy nie jest on myslą? Myśl jest uniwersalna. Ja jestem autrka i to ja podemuje decyzje czym jest. Nie podważam Twojej weny, doceniam Twoje teksty

  • Kasik

    6 June 2012, 19:59

    Oczywiście, bo nigdy nic nie wymyśliłam i nigdy nie miałam weny. Tak o jestem tutaj zalogowana, dla jaj i żeby wrzucać byle co.
    To, ze masz wenę nie oznacza, że nie masz się stosować do regulaminu. Nawet najwięksi Autorzy muszą się stosować do niektórych zasad. A po drugie tylko ci napisałam, że niezbyt to tutaj pasuje, nie musiałaś od razu na mnie naskakiwać. Tutaj nie jest miejsce jedynie na zachwycanie się.

  • 6 June 2012, 19:57

    malo mnie obchodzi gdzie powinno byc. Chyba nie wiesz co to wena i niemoznosc czekania ani zastanawiania sie gdzie cos umiescic. To po prostu moja dluga mysl.

  • Kasik

    6 June 2012, 16:50

    To nie powinno być w dziale "myśli".