Menu
Gildia Pióra na Patronite

19.09.2018r. cz. 2

fyrfle

fyrfle

Autokar wjeżdża na prom i płyniemy na drugą stronę zatoki. Większość zdecydowana ludzi wychodzi na pokład promu i z niego obserwuje morze i góry. My zostajemy w środku autobusu i spokojnie raczymy się pięknem panoram.

Herceg Novi, to takie ponoć tamtejsze Zakopane tylko z dostępem do morza.Kurort pełen sanatoriów i wód leczniczych. Przeczy to wszystko temu, że rakija jest balsamem na wszelkie zło. Idziemy przez malowniczy rynek starego miasta nad którym górują wieże starożytnych twierdz. Na jedną z nich (turecką) wspinamy się i możemy zachwycać się niesamowitymi widokami na Adriatyk, góry i kurort. Woda morza jest przeczysta, idealnie błękitna i unosi na sobie pływających kuracjuszy i turystów. Uczta dla oczu. Nabrzeża pełne wielkich drzew magnolii i bardzo wysokich i rozłożystych palm, więc długo długo delektujemy się tymi widokami i sycimy nasze piękno. Bajeczne widoki na port jachtowy i na plaże żwirowe, nad którymi zwisają liście palm. Cudności i o to chodzi, choć już samego leżenia pod palmami nie lubimy.

Nasyceni tymi rajskimi widokami nieśpiesznie wracamy do autobusu i z powrotem przeprawiamy się z Nabrzeża Zaradnych Kobiet do Nabrzeża Kamieni, czyli wiernie? czekających żon. A stąd przez góry i tunele w nich jedziemy do kolejnej bajkowej miejscowości, czyli Kotoru i do krańca malowniczej Zatoki Kotorskiej. A na miejscu ogromna niespodzianka, bo do portu zawinął kilkusetmetrowy i wysoki na kilkanaście pięter wycieczkowiec i wyglądał przepięknie w otoczeniu palmowego nabrzeża i moim zdaniem dzisiaj była to największa atrakcja Kotoru. Ale my idziemy zwiedzać zabytkową część miasta, a więc najróżniejsze pałace dożów weneckich, ponoć najdłuższy balkon w Europie, kościoły wszelkie i katedrę świętego Tryfona, w której zgromadzono najprzeróżniejsze relikwie i pamiątki z dziejów chrześcijaństwa,w tym drewniany krzyż, którym zakonnik Marek miał błogosławić Jana Sobieskiego przed bitwą o Wiedeń. Potem włóczymy się ciasnymi ulicami Kotoru, pełnymi leniwie leżących we wszelkich pozach kotów, butików i restauracji ponoć bardzo drogich, ale w końcu udaje nam się wydostać z tego labiryntu i wyjść na słońce i poobserwować odbijający od nabrzeża wycieczkowiec, cudny widok.

Idziemy do nabrzeża, gdzie czeka na nas mini stateczek i nim wypływamy w rejs po Boce Kotorskiej. A już z zatoki odpływając dostajemy przecudny widok na Kotor i mijamy kolejny wielki wycieczkowiec, który czekał aż odpłynie poprzedni i teraz on będzie wpływał do portu. Płynąc mijamy malownicze góry i malutkie miejscowości turystyczne pełne legend i opowieści, jak ta o trzech siostrach co to jakoś się na faceta nie zdecydowały i umierały o niedopieszczonym ciele. Smutne, tragiczne i nie polecamy.Po to jest chłop, żeby korzystać i być dokorzystaną!

W przecudnościach krajobrazu dopływamy i mijamy wyspę świętego Jerzego i znajdujący się na nim klasztor i z tym miejscem też jest związana łzawa i tragiczna historia, ze w okresie wojen Napoleońskich, któryś z żołnierzy francuskich zakochał się w dziewczynie z leżącego niedaleko na wybrzeżu Perastu, a potem przyszło mu z wyspy świętego Jerzego prowadzić ostrzał artyleryjski tej miejscowości i zabił swoją ukochaną, więc tak się tym załamał, że został zakonnikiem i nie opuścił już wyspy.

Minęliśmy wyspę świętego Jerzego i zaraz za nią dopływamy do sztucznej wyspy na której zbudowano świątynię Matki Boskie ze Skał. Historia powstania wyspy jest bardzo ciekawa i wiąze się z cudownym obrazem, który mieści się w jej wnętrzu. Ten obraz ponoć znaleźli jacyś marynarze wśród nabrzeżnych skał i zaraz zaczęły się dziać cudowne sprawy z nim związane, to też marynarze szybko wpadli na pomysł, aby go szczególnie uhonorować i wybudować mu niesamowitą świątynie, więc zaczęli swoje stare statki zatapiać w jednym miejscu i potem wozili tam skały. Taak powstała wyspa, a na niej zbudowano kościół kamienny, w którym umieszczono obraz i wszelkie wota wdzięczności. Poza tym malowidła naścienne i na suficie świątyni są przecudne i bardzo bardzo zatrzymujące. Wśród wotów jest też malutki wyhaftowany obrazek Matki Boskiej, rzekomo przez zonę marynarza, która na swojego męża czekała wiernie 20 lat i tworzyła to arcydzieło hafciarstwa.

Stąd odpłynęliśmy do Perastu, a więc do legendarnego czarnogórskiego miasta, w którym była akademia morska i kształcono tutaj najwybitniejszych żeglarzy 15 i 16 wieku, którzy rozsławili swoimi dokonaniami Czarnogórę. Teraz to zaledwie miejscowość, w której na stałe mieszka dwustu ludzi, a prawie wszystkie budynki to luksusowe hotele należące do hiszpańskiej sieci. Spacerujemy, przyglądamy się pięknej architekturze i kotom.

Z Perastu płyniemy w ostatnią część naszego rejsu do Tivatu, przez najwęższą część Boki Kotorskiej, w której kiedyś rozciągano łańcuch pomiędzy wybrzeżami i tak topiono każdy obcy statek, który próbował wpłynąć nieproszony do zatoki. W Tivacie meldujemy się w najdroższej jego części, a wię Porto Montenegro, czyli w porcie dla jachtów królów tego świata, którego nabrzeże pełne jest bajkowych hoteli z bajońskimi cenami za nocleg. Dziwne, przecież życie bogatego ma tylko sens, kiedy pomnażane stale bogactwo rozdaje potrzebującym, a hotelarze takimi nie są.

Wracamy do hotelu, spacer, kąpiel w basenie, kolacja, kawa, wino i kolejne długie Polaków nocne rozmowy pod pełnią księżyca nad Sutomore, wreszcie miłość.

297 751 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • fyrfle

    8 November 2018, 10:14

    Dziękuję serdecznie Mika i gorąco pozdrawiam, dobrze, że jesteś. :)